czwartek, 24 lutego 2022

Serowe minipączki

Zdjęcia do tego posta powstały w lutym 2017 roku, wtedy też zaczęłam go pisać, ale trochę mi zajęło nim dotarłam do końca :D Emka miała długie włosy, wtedy marzeniem było ich ścięcie. Pamiętam jak odliczała dni do Komunii, bo wówczas miała obiecaną wizytę u fryzjera. Teraz znów zapuszcza, bo fajnie jakby były takie długie jak kiedyś, trudno dogodzić. Przynajmniej wie, że konsekwencje pewnych działań pozostają na dłużej, a włosy nie odrastają w jedną noc.
Wielkimi krokami zbliża się Tłusty Czwartek, a ja czekam na niego, bo zima mnie nie oszczędziła, a już najgorsza była izolacja, tylko leżałam i jadłam, a potem znów leżałam i znów jadłam. Przybyło mi kilka centymetrów tu i tam, i ciężko mi z tym. Jak co roku wraz z końcem tłustego czwartku odejdzie w niepamięć wszystko co słodkie, a pojawią się ich zamienniki. Wracam do biegania, bo za tym już tęsknie, jak za niczym innym. To jest najwspanialszy czas jaki mogę spędzić sama ze sobą, wsłuchać się w głos lektora z audiobooka, a czasem w swój własny wewnętrzny. Wiem, że sporo osób nie lubi biegać, ja też tak miałam, ale miałam złe obuwie, teraz najgorszym przeciwnikiem jest głos w głowie, pokazujący jak bardzo mi się nie chce.

SEROWE MINIPĄCZKI    
(około 20 sztuk)                                      

Składniki:

* 300 g serka homogenizowanego
* łyżeczka ekstraktu waniliowego 
* 3 jajka 
* łyżeczka proszku do pieczenia
* 200 g mąki
* 500 ml oleju do smażenia
* cukier puder do dekoracji










Przygotowanie:
 
Serek homogenizowany mieszamy z ekstraktem waniliowym. Dodajemy jajka, mąkę i proszek do pieczenia. Dokładnie mieszamy, aby nie powstały grudki. W tym czasie rozgrzewamy olej w głębokim garnku lub głębokiej patelni. Dużą łyżką lub łyżką do lodów nakładamy delikatnie małe pączki. Smażymy na ogniu około 4-5 minut. Pączki przekładamy na płaski talerz, wyłożony papierowym ręcznikiem, który wchłonie nadmiar tłuszczu. Przed podaniem posypujemy cukrem pudrem, moje polane są lukrem i posypane cukiereczkami.








poniedziałek, 14 lutego 2022

Kajzerki

Kajzerki polecają się na śniadanie! Świetnie się pracuje z ciastem, haha, bo pracował mikser. Świetne zajęcie dla dużych i małych. Moja duża już Emka świetnie się bawiła podczas ich formowania, a potem smarowania jajem. Pysznie, zjeść taką ciepłą bułeczkę. Nie wiem czy wyrosła tak pięknie jak u autorki przepisu, ale i tak smakowały wyśmienicie. Tak się zastanawiałam czy przypadkiem nie zostawić ich na pół godzinki do wyrośnięcia, ale przepis tego nie zakładał. Teraz wiem, że następnym razem tak postąpię. Nie wiem dlaczego, ale ubzdurałam sobie, że bułeczek powinno być 12 i może to był powód, że nie wyrosły tak równomiernie, a może fakt, że użyłam suchych drożdży? Nie dowiem się jeśli nie zrobię ich po raz drugi. Smak bułek następnego dnia jest bez zarzutów, dobrze smakują ze schabikiem własnej roboty. Nie wiem jak to się stało, ale byłam przekonana, że zrobiłam zdjęcie pojedynczej bułeczki, ale chyba jednak nie. Będę musiała innym razem wrzucić zdjęcie z wkładką. Wygląda na to, że tyle zdjęć ostatnio zrobiłam, że wszystko mi się już pomerdało.

Przepis wzięłam z instagrama zdrowo_w_15minut

KAJZERKI

Składniki:                                                   


* 460 g mąki pszennej     

* 7 g suchych drożdży

   25 g świeżych drożdży + 

   pół łyżeczki cukru

* 2 łyżeczki  soli

* łyżka cukru/ lub cukru brązowego

* 150 ml ciepłego mleka

* 100 ml ciepłej wody

* 50 g miękkiego masła

Dodatkowo:

* jajko

* mak, nasiona sezamu, lnu, dyni, 

   płatki owsiane.

Przygotowanie:

 Świeże drożdże łączymy z wodą i cukrem ( suche połączyłam z ciepłym mlekiem, odstawiłam na około 5 minut). Dodajemy do pozostałych składników i wyrabiamy za pomocą robota, miksera z hakiem lub ręcznie około 10 minut. Ciasto odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia- przez około 1 h. Ciasto powinno podwoić swoją objętość.  Piekarnik nagrzewamy do 200 stopni C. Najpierw wykładamy ciasto na blat, a następnie dzielimy je na 7 kuleczek, które rolujemy. Rulonik łapiemy za dwa końce i robimy supełek, potem jedną końcówkę zawijamy od dołu, a drugą od góry chowając końcówki w szparkę. Tak powstałe bułeczki smarujemy roztrzepanym jajkiem i posypujemy nasionami. Wkładamy do piekarnika i pieczemy na funkcji góra- dół przez 20 minut.

Smacznego!!!



        

















niedziela, 13 lutego 2022

Muffiny z marchewką i jabłkiem

 Dawno nie piekłam "muffinów", ale tym razem została nam marchewka z jabłkiem, a chętnych na jej zjedzenie brakowało, żeby nic się nie zmarnowało zrobiłam te smakołyki. Nie wyszły zbyt słodkie, ale dodatek białej czekolady nieźle podkreślił ich słodycz. Wyszły fajne mięsiste, przyjemnie się je odrywa, kawałek po kawałeczku. 

Powiem Wam, że czasem wracam do starych postów, czytam je i zastanawiam się, kto je pisał, niektóre bardzo mi się podobają, innym trochę brakuje. Ciekawe jak na przestrzeni lat zmienia się podejście, jak mogą nas zaskoczyć nasze własne słowa.

MUFFINY Z MARCHEWKĄ I JABŁKIEM

Składniki:                                                   


* 1 i 1/2 szklanki mąki pszennej

* 3 średnie marchewki

* 2 jabłka

* szczypta soli

* 1/4 szklanki cukru pudru

* 1/4 szklanki cukru brązowego

* 1/2 szklanki oleju

* 2 jajka

*  10 orzechów włoskich, 

     laskowych

* 2 łyżeczki proszku do pieczenia

* 1 łyżeczka cynamonu

* 12  kostek białej czekolady

* trochę brązowego cukru do posypania 

   muffin

Przygotowanie:

 Obieramy marchewki i jabłka , następnie trzemy je na tarce o drobnych oczkach ( jeśli soku będzie zbyt wiele, odciskamy i odlewamy), po czym przez chwilę ucieramy z olejem. Po chwili dodajemy jajka i ponownie ucieramy. Do drugiej miski dajemy przesianą mąkę, proszek do pieczenia i cynamon. Wszystkie te składniki dodajemy do miski z mokrymi składnikami i mieszamy, na koniec dodajemy posiekane orzechy. Przygotowujemy foremki, wypełniamy je papilotkami, a te  ciastem do 1/3 ich wysokości kładziemy kostkę czekolady i przykrywamy łyżką ciasta, tak, by ostatecznie było na ok 2/3 foremki  i posypujemy brązowym cukrem. Pieczemy w 200 stopniach przez 25 minut. Wyjmujemy z piekarnika i studzimy, ja nie dałam im ani chwili, musiałam spróbować.

Smacznego!!!





piątek, 11 lutego 2022

Zupa cebulowa

 Zimą zupy są wskazane, rozgrzewają i zapełniają brzuchy, nawet jeśli tylko na chwilę. Zawsze marzyłam, żeby być w Paryżu, a ta zupa z nim mi się właśnie kojarzy. Jak mam gorszy humor to ona poprawia mi nastrój. Cebula zmienia się nie do poznania, znika jej nieprzyjemny zapach i robi się elegancka. W towarzystwie wina nabiera wykwintnego wyrazu, zwykła zupa, a jednak ma w sobie coś wyjątkowego. To podobno zupa biedoty, początkowo była bez bulionu i wina, a po licznych ulepszeniach zrobiła się tak pożądana przez bogaczy. Znajdziemy ją w każdej francuskiej książce kucharskiej.
  Przypomina mi to trochę małą czarną, niby zwykła sukienka, ale dodać jej długi zamek, koronkę, błyszczącą biżuterię, szpilki, albo czerwoną szminkę i dech zapiera.  
Przeczytałam, że zupa cebulowa ma dobroczynne działanie, po pierwsze zaspokaja głód i pragnienie, działa świetnie na sen i trawienie, a także sprawia, że poliki się rumienią. Poza tym podobno jest najlepsza na kaca!!! Nikogo nie namawiam do pijaństwa, ale każdemu może się przytrafić...
 Wiecie jak bardzo lubię dania z historią w tle, oto jedna z nich.
Podobno król Ludwik XV, który najwięcej uciech czerpał w sypialni i z kuchni. Otóż pewnego razu po powrocie z polowania okazało się, że spiżarnia w jego rezydencji jest prawie pusta. Było tam tylko kilka cebul, masło i szampan. Wykorzystał wszystkie znalezione składniki i przygotował z nich zupę. Wszyscy byli zachwyceni i w ten sposób trafiła do menu w Wersalu.
Druga z historii nawiązuje do naszego Stanisława Leszczyńskiego, który jechał z wizytą na dwór francuski, do córki Marii Leszczyńskiej, żony Ludwika XV. Zatrzymał się w gospodzie La Pomme d'Or, gdzie otrzymał od kucharza Apperta, zupę cebulową, smak tak go zachwycił, że wbiegł do kuchni i powiedział, że nie wyjdzie bez przepisu. Zawiózł go potem do Wersalu, a Appert zatytułował go w swojej książce "Onion soup a la Stanislas".
Mój przepis pochodzi z Kwestii Smaku, nie musiałam błagać kucharza o przepis, bo teraz przepisy są ogólnodostępne i każdy może skorzystać. 

ZUPA CEBULOWA                                               

Składniki:
* 900 g cebuli
* 2 łyżki masła
* 2 łyżki oliwy
* 250 ml białego wytrawnego wina
* 1 litr bulionu wołowego
* sól i świeżo zmielony pieprz
Dodatki:
* bagietka, pokrojona na kromki
   lub kromki chleba
* ząbek czosnku
* 150 g sera żółtego
* 4 żaroodporne miseczki 
   lub żaroodporny garnek




Przygotowanie:

Zaczynamy od obrania cebuli, zdejmujemy wierzchnią brązową warstwę, kroimy wzdłuż na pół i siekamy w poprzek na półplasterki. W dużym i szerokim garnku roztapiamy masło z oliwą, potem dodajemy cebulę, mieszamy i smażymy na średnim ogniu przez około 25 minut. Do czasu, aż cebula będzie skarmelizowana - miękka i lekko brązowa, zwiększamy ogień, wlewamy wino, mieszamy drewnianą łyżką, tak by zeskrobać z dna przyrumienioną cebulkę. Gotujemy przez 3 minuty następnie dodajemy wrzący bulion, zmniejszamy ogień i gotujemy jeszcze przez 25 minut. Doprawiamy solą i świeżo zmielonym czarnym pieprzem. W tym czasie nagrzewamy piekarnik na 220 stopni C, kratkę ustawiamy poziom wyżej niż środkowa półka. Bagietkę kroimy na kromki i zapiekamy w tosterze, albo w piekarniku, potem nacieramy je przekrojonym ząbkiem czosnku. Do 4 małych żaroodpornych misek, bądź do garnka żaroodpornego nalewamy gorącą zupę i przykrywamy grzankami, a je posypujemy tartym serem, zapiekamy około 5 minut, aż ser się roztopi.
Zajadamy jak królowie, yummi!
Smacznego!!!







czwartek, 10 lutego 2022

CYNAMONKI- cinnamon rolls

 Siedzimy w domu, zjedliśmy już wszystko co było możliwe. Zawsze mam w zapasie suszone drożdże, fantastyczny wynalazek. Czuję się coraz lepiej, siły wróciły można wygrzebać resztki z szafki i zrobić coś mega apetycznego. Padło na cynamonki, zapach surowego ciasta drożdżowego, rozwala mnie na łopatki, zostało już tylko pieczenie i obłędny zapach cynamonu. Jeszcze 20 minut i będziemy zajadać te pyszne słodkości, już nie mogę się doczekać. Aaaa zapomniałam posmarować je roztrzepanym jajkiem, to chyba mgła po Covidova hahaha. Uratowane!!! Jeszcze 10 minut i będziemy delektować się  cynamonowymi ślimaczkami. Lubię sobie rozwijać kolejne warstwy, ciepłe mleko smakuje z nimi wyśmienicie, palce lizać. Muszę przyznać, że najbardziej mi smakują te cynamonki, w których jest żurawina i orzechy, ale nie narzekam. Po to próbujemy, testujemy, żeby wybrać to co dla nas najlepsze. Nie wyobrażam sobie nikogo, kto mógłby czekać z ich konsumpcją, ale pamiętajcie najpyszniejsze są takie cieplutkie, następnego dnia ciasto robi się twardsze, ale to wcale nie przeszkadza, by zajadać je z cieplutkim mleczkiem.

Przepis pochodzi z blogu Kwestia Smaku

CYNAMONKI - CINNAMON ROLLS

Składniki:                                               

Ciasto:

* 250 ml ciepłego mleka

* 1 saszetka drożdży instant (7 g)

   lub 30 g świeżych drożdży

* 500 g mąki pszennej

* 50 g cukru

* szczypta soli

* 1 jajko

* 2 żółtka

* 70 g miękkiego masła

Do posmarowania:

* 1 jako

* 2 łyżki mleka

Nadzienie:

* 70 g mała

* 20 g cynamonu w proszku

* 2 łyżki cukru wanilinowego

* 1/2 szklanki drobnego cukru trzcinowego

* skórka starta z 1/2 cytryny

Lukier:

* sok z 1 cytryny

* 1,5 szklanki cukru pudru

Przygotowanie:

W rondelku podgrzewamy mleko, dodajemy drożdże instant, mieszamy i odstawiamy na 5 minut. Jeśli używamy świeżych drożdży, dokładnie je rozcieramy z łyżeczką cukru, aż zrobią się płynne, wtedy dodajemy łyżkę mąki oraz 50 ml mleka, mieszamy wszystko i odstawiamy na 10 minut. Mąkę przesiewamy do miski, dodajemy cukier i sól, wszystko mieszamy i robimy wgłębienie, w które wlewamy mleko z drożdżami lub rozczyn ze świeżych drożdży i resztę mleka. Wszystko mieszamy łyżką, następnie zaczynamy wyrabianie, ja robiłam to mikserem z hakiem, dodajemy jajko i żółtka, po 5 minutach wyrabiania dodajemy masło i dalej wrabiamy przez 10 minut, aż ciasto będzie gładkie i sprężyste. Przykrywamy folią i odstawiamy w ciepłe miejsce na 1,5 godziny do wyrośnięcia. Gdy czas minie  wykładamy ciasto na stolnicę i wyrabiamy jeszcze przez chwilę, aby pozbyć się pęcherzy powietrza. Ciasto dzielimy na 2 części i każdą rozwałkowujemy na placek o wymiarach 30 x 30 cm. Roztapiamy masło chwilę czekamy, aż ostygnie i smarujemy placki, a następnie posypujemy, przygotowaną mieszanką cukrów, cynamonu i startej skórki. Ciasto zwijamy w roladki i każdą przekrawamy na 12 plasterków o grubości około 2 cm. wszystkie układamy na dużej blaszce z piekarnika, ale należy zachować odstępy, bo roladki sporo urosną. Odstawiamy je w ciepłe miejsce na 45 minut do wyrośnięcia. Piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni C. Wierzch bułeczek smarujemy  roztrzepanym z mlekiem jajkiem i pieczemy około 20 minut. Na około 5 minut przed końcem pieczenia przygotowujemy lukier, sok z cytryny doprowadzamy do wrzenia i dodajemy cukier puder, wszystko mieszamy, aż powstanie jednolita masa. Po wyciągnięciu cynamonki polewamy lukrem i jemy, najpierw jednego, potem drugiego, trzeciego i nagle nie ma połowy blachy.

Smacznego!!!





środa, 9 lutego 2022

Sernik czekoladowy z oreo

Serniki czekoladowe, tyle radości daje zaledwie jeden kawałek. Zdecydowanie polecam miłośnikom czekolady, uwielbiam czuć tę rozkosz, która towarzyszy każdemu kolejnemu kęsowi. Sernik jest bardzo szybki i bardzo prosty w wykonaniu, a przy tym obłędnie pyszny. Piekłam go już kilka razy, zawsze staje na wysokości zadania. Raz mi się zdarzyło nie dodać wszystkich składników, na balkonie została studząca się masa serowa, no cóż nie było szans na uzupełnienie braków. Sernik mimo wszystko wyszedł, moje łakomczuszki wciągną wszystko co słodkie.

Przepis podebrałam z blogu Mała Cukierenka.

Sernik czekoladowy z oreo

Składniki:                                               


Spód:

* 20 ciastek oreo

* 50g miękkiego masła 

Masa serowa:

* 500g sera na sernik

* 200g gorzkiej czekolady

* 3 łyżki kakao bez cukru

* 2 jajka

* 150 g śmietany kremówki 30%

* 1 łyżka mąki ziemniaczanej

* 110 g cukru

* 2 łyżeczki ekstraktu waniliowego

* 3 spore łyżki kwaśnej śmietany 12% lub 18%

Dodatkowo:

* 8 ciastek oreo

* 150 g malin

Przygotowanie:

Masa serowa: Śmietankę kremówkę przelewamy do rondelka i zagotowujemy. Zdejmujemy z ognia następnie dodajemy połamaną czekoladę i zostawiamy na około 30 sekund po czym mieszamy, aż czekolada się roztopi. Tak przygotowaną masę czekoladową nakrywamy folią spożywczą i odstawiamy do całkowitego ostygnięcia, powinna mieć temperaturę pokojową.

Spód: Do blendera przekładamy ciastka i miksujemy na piasek, dodajemy roztopione masło i mieszamy. Masę dajemy na dno tortownicy, o średnicy 21 cm wyłożonej papierem i wyrównujemy.

Gdy ostygnie masa czekoladowa, ustawiamy piekarnik na 150 stopni, góra i dół. Bierzemy się za dalsze przygotowanie masy serowej. Do dużej miski dajemy ser, przesiewamy kakao i mąkę, cukier wanilinowy, ekstrakt waniliowy oraz kwaśną śmietanę, wszystko mieszamy mikserem do powstania jednolitej masy. Wówczas dodajemy po jednym jajku za każdym razem mieszając do połączenia składników, nie za długo, żeby nie napowietrzyć masy. Na koniec dodajemy ostudzoną masę czekoladową i mieszamy do powstania jednolitej konsystencji. Tak przygotowaną masę wykładamy na ciasteczkowy spód i wyrównujemy, na wierzchu układamy połamane ciasteczka oreo, można delikatnie docisnąć. Wkładamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy około 60-65 minut. Sernik nie wyrasta zbyt dużo, po wyjęciu ostudzić, posypać malinami i najlepiej przechowywać w lodówce, o ile jeszcze będzie co.

Smacznego!!!











wtorek, 8 lutego 2022

Pierniczki

 Pieczenie pierniczków to jeden z przyjemniejszych momentów przed świętami. Dla mnie to istotne dopełnienie bożonarodzeniowej atmosfery. Wspólne wykrawanie i pieczenie, to jeden z najlepszych elementów przedświątecznych przygotowań, każdy wybiera kształt dla siebie, żeby później pięknie polukrować. Nie tylko zapachem żyje człowiek, smak to jest to co przyprawia o dreszcze i pozwala poczuć ten klimat długo jeszcze po świętach.

Powstanie pierników było przypadkowe, legenda mówi, że pieprzu przypadkiem dosypał toruński piekarz Mikołaj Czan, a pomyłka stała  się źródłem jego bogactwa.

Zawartość drogich przypraw sprawiła,  że były niezwykle cenne. Najstarszy przepis pochodzi z  XVIII wieku był polecany jako lek na przeziębienie i niestrawność.

Jednym z najpopularniejszych rodzajów piernika jest katarzynka wypiekana od 25 listopada, czyli od dnia św. Katarzyny do Bożego Narodzenia. Wokół charakterystycznego kształtu katarzynki krąży wiele legend. Jedna z nich mówi, że Katarzyna była córką piekarza, która zastępując chorego ojca, musiała uzyskać zgodę czeladników i pozostałych mistrzów, a dziewczyna w roli mistrza cechu chleba miękkiego i niewarzonego -  to było nie do pomyślenia! Znała recepturę i bez trudu przygotowała porcję na piernik, jednak okazało się, że drewniane formy wyrzeźbione przez ojca zniknęły. Czyżby któryś z czeladników nie chciał, aby sprostała zadaniu? Nie chciała kłopotać mocno osłabionego już staruszka, więc postanowiła, że sama uformuje ciasto. Chwyciła nieduży cynowy kubeczek i zaczęła wycinać nim medaliony. Wkładała je parami do gorącego pieca. Lądowały blisko siebie, bo Katarzynka chciała zmieścić ich jak najwięcej. Tam, gdzie trzy pary połączyły się w jedno ciastko, powstał nieznany dotąd kształt. Dziewczyna była pełna obaw, ale poszła z nimi na rynek, okazało się, że tak posmakowały kupcom, że cieszyły się większym powodzeniem niż dotychczas.

Uwielbiam takie historie, powrót do przeszłości...


PIERNICZKI

(około 30 sztuk)

Składniki:                                                              


* 140 g miodu

* 200 g brązowego cukru

* 200g cukru

* skórka starta z 1 cytryny

* 1/2 łyżeczki mielonej 

   gałki muszkatołowej

* 1/4 łyżeczki mielonych goździków

* 1 łyżeczka sody oczyszczonej

* 500 g mąki

* 1 łyżeczka soli

* 1 roztrzepane jajko średniej wielkości

Dodatkowo:

* foremki do wykrawania

* lukier

* ozdobne cukiereczki

Przygotowanie:

Do dużego garnka dajemy miód, cukier, masło, startą skórkę cytryny i przyprawy. Często mieszając, podgrzewamy, dopóki cukier się nie rozpuści. Zwiększamy płomień i doprowadzamy mieszaninę do wrzenia, następnie zdejmujemy z ognia i dodajemy sodę oczyszczoną. Mieszanina będzie się pienić, mieszamy do połączenia się składników i zostawiamy do ostygnięcia na 15 minut. Do garnka dodajemy przesianą mąkę z solą i mieszamy, albo drewnianą łyżką, albo mikserem, kolejno dodajemy jajko i mieszamy tylko do połączenia składników. Zbyt długie mieszanie sprawi, że ciasto będzie klejące i trudno będzie je wyjąć z naczynia. Początkowo ciasto będzie się bardzo lepić, ale nie dodajemy mąki. Wykładamy ciasto na stolnicę i zagniatamy do uzyskania gładkiej konsystencji. Owijamy w folię spożywczą i wkładamy do lodówki na 1 godzinę. 

Piekarnik nagrzewamy do 160 stopni C. Wyciągamy ciasto rozwałkowujemy na grubość 5 mm i wykrawamy foremkami kształty i przenosimy na wyłożoną papierem do pieczenia blachę. Pozostaw  między figurkami miejsce na rosnące ciasto. Pieczemy od 6- 10 minut w zależności od wielkości figurek, pierwszą porcję piekę zwykle dłużej, później piekarnik jest już lepiej rozgrzany więc 6-7 minut wystarcza w zupełności. Poza tym im dłużej pieczemy tym pierniczki będą twardsze. Zostawiamy na blasze ok 5 minut, a następnie przenosimy do całkowitego ostygnięcia na metalową kratkę.

Pierniczki będą twarde, ale po włożeniu do metalowej puszki fajnie zmiękną.

Smacznego!!!




poniedziałek, 7 lutego 2022

Pierniczki czekoladowe z powidłami

W trakcie ich przygotowywania myślałam sobie, że to nie jest przepis na bloga, już miałam je zostawić w powijakach, ale ja się nie poddaję. Rzeczywiście rozwałkowywanie ciasta nie należało do przyjemności, kleiło się do stolnicy, do wałka, trzeba było podsypywać mąką. Jak widać nie wszystko przychodzi tak łatwo jakbyśmy tego oczekiwali, ale efekty mogą nas zaskoczyć. Smaczne, mięciutkie, pozwalające się wyciszyć, bo co dla jednych może być testem wytrzymałości, dla innych może przerodzić się w sukces. Choć początkowo miałam ochotę rzucić ciastem w diabły, to po doliczeniu do 10 zrobiło się już całkiem ciekawie. Wystarczy znaleźć sposób, żeby było łatwiej i do dzieła! Zdecydowanie nie polecam dla widzów o słabych nerwach!!!:D 

Przepis pochodzi z instagrama Beaty Śniechowskiej.


PIERNICZKI CZEKOLADOWE Z POWIDŁAMI

Ciasto:

Składniki:                                                      


* 325 g mąki pszennej tortowej

* 50 g masła

* 200 g miodu

* 100 g gorzkiej czekolady

* 1 jajko

* 1 łyżeczka sody oczyszczonej

* 1 łyżka kakao 

* 1 łyżka przyprawy korzennej

* szczypta soli

Polewa:

Składniki:

* 150 g gorzkiej czekolady

* 80 g śmietanki 30%

* 30 g masła

Doddatkowo:

* konfitura do przełożenia, np. śliwkowa, czarna porzeczka

* ozdoby cukrowe

* foremki do wykrawania

Przygotowanie:

Do garnka wkładamy masło, mód, posiekaną czekoladę i podgrzewamy, ale nie zagotowujemy. Mieszamy do połączenia się składników, zdejmujemy z ognia i studzimy. Następnie dodajemy wszystkie suche składniki i jajko, mieszamy drewnianą łyżką lub mikserem z hakiem. Ciasto zawijamy w folię spożywczą i schładzamy w lodówce przez 30 minut. Piekarnik nagrzewamy do 170 stopni C, góra i dół. Po wyjęciu ciasto jeszcze raz zagniatamy, a następnie rozwałkowujemy na grubość ok 3 mm i wykrawamy kształty większą foremką. Na połowę wyciętych kształtów, mogą to być kółka, serduszka, gwiazdki, nakładamy konfiturę i przykrywamy drugim wyciętym kształtem wtedy mniejszą foremką wycinamy kształt co sprawia, że idealnie się ze sobą zespajają, nie trzeba dociskać. W sytuacji, gdy nie mamy mniejszej foremki wystarczy docisnąć brzegi, wtedy lepiej to już zrobić na blaszce. Pieczemy około 8-12 minut. Pierniczki studzimy na kratce, a potem przygotowujemy polewę.

Polewa:

Do rondelka wlewamy wodę około 1/4 wysokości, na rondelku ustawiamy metalową miseczkę, do niej dajemy czekoladę połamaną na kawałeczki, śmietankę i masło. Ostudzone pierniczki maczamy w polewie, a następnie dekorujemy cukiereczkami. Pierniczki są gotowe do jedzenia, nie trzeba ich dawać do pojemnika, żeby zmiękły.  Spokojnie możemy je przetrzymywać około 2 tygodni.

Smacznego!!!