Za każdym rogiem czają się Walentynki!! Nie jestem przeciwniczką, ktoś miał pomysł wcielił go w życie, brawo!!! Tylko po co to całe święto, skoro kobiety same kupują sobie prezent, a potem idą do skarbnika po kasę? Jeszcze ciekawiej jest jak przychodzi facet i prosi o pomoc w znalezieniu bielizny, na pytanie jakiej? Pada odpowiedź "bez znaczenia, to na prezent". Po co ta cała szopka? Dziewczyna czeka cały rok na odrobinę luksusu, a facet przynosi jej pierwszą lepszą bieliznę i nie ma nawet na tyle fantazji, by wybrać coś co mu się spodoba, żenada. Oczywiście, fajnie jest dostawać prezenty, szkoda tylko, że większość ma taki gest tylko raz w roku i w dodatku z przymusu. Gdzie w tym wszystkim element zaskoczenia, w końcu to ma być święto zakochanych, druga osoba powinna wiedzieć w jaki sposób można sprawić radość, bo nawet zerwany na łące kwiatek bywa wspaniałym przejawem miłości. Zastanawia mnie czy naprawdę trzeba było wyznaczać specjalny dzień, by ludzie mogli okazać sobie miłość, szacunek, by dwoje ludzi chciało spędzić ze sobą czas? Dzień w którym wszystko ma być idealne, bo jak nie to foch staje się nudnym obowiązkiem. Nie rozumiem, jak może sprawiać komukolwiek przyjemność przesiadywanie w zatłoczonym kinie czy restauracji, a już najlepszą opcją są chyba zakupy walentynkowe.WOW! Wszędzie tłumy, nie ma co nawet mówić o jakiejkolwiek prywatności, chyba, że o to właśnie chodzi, żeby się pokazać, żeby następnego dnia opowiadać o wyjątkowym dniu 14 lutego...Co z tego jeśli każdy inny dzień jest tylko szarą rzeczywistością. Nie mówię tu, że każdego dnia trzeba kupować jakieś prezenty, ale czy nie lepiej niespodziewanie sprawić bliskiej osobie przyjemność, tak po prostu, zaskoczyć nie czekając na specjalny dzień? Przecież każdy dzień spędzony z ukochaną osobą powinien wywoływać uczucie radości i prowokować do działania.
Oprócz tego, że od poniedziałku trąbią w radio tylko o jednym, to powiedzieli coś sensownego, a mianowicie " wygraj płytę z filmem, daj żonie na Walentynki niech sobie wieczorem obejrzy, żebyś mógł pójść z kumplami na piwo". Według mnie kwintesencja całej tej szopki jaka wytworzyła się wokół Walentynek. Przypomina mi się Peggy Bundy, której mąż dałby jakiś zbędny gadżet po czym poszedłby z kumplami na piwko, ach ileż w tym romantyzmu, no może przed wyjściem udałoby się jej zaciągnąć go na pięterko :).
Jak za pomocą jedzenia zdobyć to czego się pragnie, bardzo ciekawy artykuł w miesięczniku Kuchnia. Mimi Sheraton w swojej książce kucharskiej mocno podszytej erotyzmem, doradza jakie danie będzie miało najlepsze działanie. Lubię stare książki, mnóstwo w nich żartobliwych opowieści. Tu cytuję za autorką artykułu, a ta z kolei używa tekstu z książki " Mimi Sheraton podaje bardzo konkretnie rady, jak zwabić "ofiarę" do domu , jak przygotować stół, zaplanować menu, co podać, a czego nie: "Kapusta może i nie brzmi sexy, ale mężczyzna o niemieckich korzeniach, przywiązany do wspomnień o kotlecie wieprzowym i kiszonej kapuście, którymi karmiła go kochająca matka, może poczuć nieodparte pożądanie do dziewczyny, która przygotowała dla niego podobną kolację" . Ciekawy przykład i tu pojawia się golonka w kapuście, taki był mój pierwotny zamysł sesji walentynkowej, ale nie podjęłam wyzwania, choć nie mówię, że się nie pojawi. Fotograf zasłużył, by spełnić jego życzenie, więc w marcu szykujcie się na spory kawał tłustego mięcha. Dziś dla odmiany coś lekkiego :)
Gotowanie bowiem nie jest kwestią obowiązku, a przyjemności, jaką sprawiamy sobie i innym, tak samo powinno być z miłością. Tego życzę Wam i sobie :)
Na koniec złota myśl :)
"Pragnienie jedzenia i potrzeba prokreacji są podstawowymi popędami (...)
i z pewnością nie ma zdrowszego sposobu na uwodzenie.
Nawet jeśli nie wypali - przynajmniej zjesz dobry posiłek".
Mimi Sheraton
Sałatka z rukoli, z łososiem i serem pleśniowym
Składniki:
* opakowanie rukoli
* 100 g sera z niebieską pleśnią
* 100 g sera pleśniowego typu camembert
* opakowanie łososia wędzonego na ciepło
z koperkiem (Biedronka)
* 1 gruszka
* pół awokado
* 7 kulek winogrona
* około 10 sztuk orzechów włoskich w całości * sos koperkowo- ziołowy Knorra
* 3 łyżki oliwy z oliwek
Fot. Piotr Kunc
Przygotowanie:
Myjemy rukolę, odstawiamy na durszlak, aby woda spłynęła. W tym czasie obieramy gruszkę, awokado i kroimy w słupki, albo grubsze plastry, a nawet można wyciąć serca. Umyte winogrona kroimy na 4 części. Orzechy obieramy z twardej łupiny kroimy na drobniejsze kawałki i prażymy na suchej patelni, około 2 minuty, aż po kuchni rozejdzie się wspaniały zapach. Ser z niebieską pleśnią kroimy w kostkę, a ser camembert w trójkąciki. Rukolę wrzucamy do miski dodajemy posiekane składniki, łososia rozrywamy palcami, wszystko polewamy gotowym sosem. Do całości podajemy schłodzone białe wino i grzanki. Raz, dwa i niespodzianka gotowa, a co najważniejsze wcale nie potrzeba do tego Walentynek :)
Smacznego!!!
... jak na fakt, że nie lubię rukoli... to ślinka aż sama pociekła... mniam! :-)
OdpowiedzUsuńa to ciekawe :) ja akurat uwielbiam. Kiedyś moja siostra upiekła pizzę i przyniosła do niej rukolę, śmiała się, że jadłam rukolę z pizzą :) Dziękuję za odwiedziny :)
OdpowiedzUsuńCiekawe. Rukole to tylko z pizzy znam. Moze warto dac szanse?
OdpowiedzUsuńKoniecznie :)
OdpowiedzUsuń