środa, 25 listopada 2020

Kokosowa krówka

 Zwykle daleka byłam od pieczenia takich ciast, bo działoby się to co teraz czyli cykliczne odwiedzanie lodówki. Podczas robienia masy myślałam, że zrobiłam coś źle, bo masa nie wyszła  jednolita, były grudki. Przypominał mi się krem do karpatki czasem zdarzało się, że zostawały w nim grudki i było to okropne. Całe szczęście dodatek kokosu sprawił, że nie jest to wyczuwalne, a masa jest jednolita.

Próbuję wybrać zdjęcie i... mam problem, ale nie ten typu wszystkie są rewelacyjne, tylko raczej zrobiłam zdjęcia szybko i nie zwróciłam uwagi na pewne szczegóły, pewnie dlatego, że wcześniej nie fotografowałam ciast tego typu. Trzeba podejść do tego ciasta jak do tortu, przygotować nóż i wrzątek, po każdym ukrojeniu najlepiej, zanurzyć nóż i następnie przetrzeć ściereczką, tak zrobiłam w przypadku ostatniego kawałka, ale nie chciało mi się już kroić następnych. Tak więc jeśli kroicie dla siebie, do kawy to róbcie tak jak Wam wygodnie, a jeśli chcecie pokazać precyzyjne cięcie, to wiecie co robić :D Jak myślę o precyzji przypomina mi się serial na Netflixie "Sposób na morderstwo" sporo odcinków, ale ciężko się oderwać, wciąga na maxa. Tam też każde morderstwo wymaga precyzji.

Ciasto jest bardzo dobre, sprawdzi się podczas różnych  imprez okolicznościowych, świetnie nada się na świąteczny stół. Można powiedzieć, że to taka sztywna kostka i przy tym bardzo smaczna, a jeśli dodatkowo dołożymy krówkę  możemy wspominać dzieciństwo. A już na pewno ja. 

Przepis pochodzi z bloga Mała Cukierenka. 

KOKOSOWA KRÓWKA

SKŁADNIKI:                                                      

BISZKOPT:

* 6 dużych jajek (dałam 7 średnich)

   osobno  białka, osobno żółtka

* 180 g cukru

* 160 g mąki pszennej

* 30 g kakao bez cukru

* 120 ml oleju

*  1 łyżeczka proszku do pieczenia

PONCZ DO NASĄCZENIA:

* 200 ml wody

* 4 łyżki soku z cytryny

* 3 łyżeczki cukru pudru

KREM:

* 850 ml mleka

* 180 g cukru

* 2 łyżeczki cukru wanilinowego

* 2 budynie waniliowe lub śmietankowe bez     cukru

* 2 płaskie łyżki mąki ziemniaczanej

* 300 g masła  w temperaturze pokojowej

* 130 g wiórków kokosowych

DODATKOWO:

* około 400 g herbatników 

* 1 puszka masy kajmakowej/krówkowej

   około 400 g

WIERZCH:

* 500 ml schłodzonej  śmietanki kremówki 

     30% lub 36%

* fix do śmietany

* 2 łyżki cukru pudru

* 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego 

* wiórki kokosowe do posypania


PRZYGOTOWANIE:

Biszkopt:

Nastawiamy piekarnik na 180 stopni C, na funkcji góra- dół. W misce łączymy mąkę, kakao i proszek do pieczenia. Do drugiej miski wbijamy białka, ubijamy, do czasu, aż zobaczymy sztywną pianę, wtedy dodajemy w 5 partiach cukier, po każdym dodaniu miksujemy przez około  1 minutę. Po uzyskaniu sztywnej błyszczącej masy dodajemy po żółtku ciągle miksujemy, aż do połączenia się składników i uzyskania jasnej kremowej masy. Następnie dodajemy olej, mieszamy szpatułką, aż będziemy mieli jednolitą masę, następnie przesiewamy suche składniki i delikatnie mieszamy szpatułką, ale tylko do połączenia składników. Trzeba mieszać od dołu, bo tam zwykle zostaje najwięcej mąki. Blaszkę o wymiarach 25cm x 35cm lub 25cm x 40cm wykładamy papierem do pieczenia, a następnie wylewamy ciasto i pieczemy około 35minut.

Masa budyniowa:

Do rondelka wlewamy 500ml mleka, dodajemy cukier, cukier waniliowy i zagotowujemy. Do pozostałych 350ml mleka dodajemy 2 budynie, mąkę ziemniaczaną, mieszamy żeby nie było grudek. Do zagotowanego  mleka dolewamy mieszankę budyniową. Gdy budyń się zagotuje zmniejszamy ogień na minimalny i mieszając cały czas gotujemy jeszcze przez 1 minutę. Zdejmujemy z ognia, nakrywamy folią spożywczą i odstawiamy do całkowitego ostudzenia (powinien być w temperaturze pokojowej). Do miski dajemy masło w temperaturze pokojowej i ucieramy przez około 3 minuty. Do puszystego masła w 5 partiach dodajemy budyń i na średnich obrotach miksujemy do połączenia składników, na koniec dodajemy wiórki i mieszamy całość.

Składanie ciasta:

Zdejmujemy papier z ostudzonego biszkoptu, następnie wkładamy go  z powrotem do  blaszki, a ciasto przekrawamy na dwie części. Z wierzchniej części zeskrobujemy lub odcinamy przypieczoną skórkę. Dolną część wkładamy do blaszki wyłożonej papierem i nasączamy połową przygotowanego  ponczu. (mieszamy wszystkie składniki ponczu).  Następnie wykładamy połowę masy budyniowo-kokosowej na niej układamy herbatniki, w mojej blaszce lepszym rozwiązaniem było układanie ich w poziomie. Na nich rozsmarowujemy całą masę krówkową, a na niej układamy kolejną warstwę ciastek,  na których rozsmarowujemy pozostałą masę budyniowo-kokosową. Układamy drugą połowę biszkoptu, lekko uciskamy i nasączamy pozostałym ponczem.

Wierzch:

Śmietankę ubijamy z fixem (jeśli nie mamy można pominąć), cukrem pudrem i ekstraktem. Zwykle zaczynam od mniejszych obrotów, a następnie zwiększam do maksymalnych. Ubitą śmietanę wykładamy równomiernie na biszkopt i posypujemy wiórkami. Wstawiamy na całą noc do lodówki.

Smacznego!!!










piątek, 20 listopada 2020

LEBKUCHEN

 Od maleńkości jestem miłośniczką pierniczków, w dzieciństwie były to zwykle pierniczki z nadzieniem, tylko, że zakupione w sklepie. Teraz nie wyobrażam sobie innych jak tylko te pieczone w domu, co nie oznacza, że wcale nie jem kupnych. Niestety trudno mi się oprzeć słodkościom, szczególnie gdy leżą przede mną, ale 2 razy w roku z tym walczę. Pierwszy raz od 1-24 grudnia, a potem w okresie Wielkiego Postu. Pierwszy raz był najgorszy, stawałam przy kasie i ręka sama wędrowała na półkę z batonikami. Śmiesznie musiało to wyglądać, bo cofałam  rękę jakby ktoś mnie pacnął w dłoń. Z każdym następnym razem było łatwiej, myślę, iż mój mózg już tak się zaprogramował, że wie, kiedy nadchodzi czas postu i znoszę to bez większego bólu, jakby było to całkiem naturalne. W okresie świątecznym na stole ciągle leżą słodycze i nawet o nich nie myślę, bo wiem, że nie mogę, a wręcz nie potrzebuję. Dziwne to bardzo, bo w pozostałe dni w roku nie umiem się powstrzymać. Przeczytałam ostatnio w jednej mądrej książce, że to nazywa się NAWYK  w dodatku zły.

Te pierniczki podobały mi się zawsze z nazwy Lebkuchen brzmi tak lekko. Sama nazwa nie wiedzieć dlaczego kojarzy mi się z bajką Jaś i Małgosia. Nie znając ich smaku zawsze wyobrażałam sobie, że muszą być tak dobre jak te z domku Baby Jagi, jest w nich jakaś magia. 

Przepis pochodzi z książki "Cuda z piernika" Mimy Sinclair. Według informacji z książki są to niemieckie pierniczki pieczone tradycyjnie na święta Bożego Narodzenia. Mają znakomity smak - połączenie  miodu, migdałów, imbiru i kakao.

Gdzieś wpadłam też na informację, że Ramzes II powieďział "są pierniczki i są Lebkuchen". 

Podobno jedne z najlepszych na świecie, mięciutkie rozpływające się w ustach. Nie wymagają leżakowania, można je upiec na ostatnią chwilę i nie trzeba martwić się czy zmiękną, czy nie. 

WSKAZÓWKA:

Te pierniczki im są starsze, tym są lepsze. Tylko kto zdoła tak długo wytrzymać?

LEBKUCHEN                                                     

SKŁADNIKI: 

* 160 g płynnego miodu                                                         

* 110 g masła 

* 50 g mielonych migdałów

* 250g mąki 

* 1/2 łyżeczki proszku do

   pieczenia

* 3/4 łyżeczki sody oczyszczonej

* 1 łyżka stołowa mielonego

   imbiru

* 2 łyżeczki mielonego cynamonu

* 1/2 łyżeczki mielonej gałki 

   muszkatołowej

* 1/4 łyżeczki mielonych goździków 

* 2 łyżeczki kakao

* 1/4 łyżeczki soli 

DODATKOWO:

* 150 g cukru pudru

* białko z 1 jajka

* 2-3 łyżki stołowe zimnej wody

* 100 g roztopionej czekolady

* foremki do wycięcia serduszek


PRZYGOTOWANIE:

W małym garnuszku topimy miód i masło. Gotujemy na małym ogniu, od czasu do czasu mieszamy. Odstawiamy do ostygnięcia na 15 minut. Piekarnik rozgrzewamy do 160 stopni C ( 140 stopni C z termoobiegiem). Dwie duże blachy wykładamy papierem do pieczenia. Do dużej  miski wsypujemy mielone migdały i pozostałe składniki. Dolewamy schłodzony miód z masłem  i mieszamy do uzyskania jednolitej konsystencji. Ciasto dzielimy na dwie części, jedną połowę odkładamy. Z drugiej połowy formujemy małe kulki równych rozmiarów, układamy na wyłożonej papierem blasze i każdy z nich rozpłaszczamy lekko dłonią na grubość około 2cm.

Pozostałe  ciasto rozwałkowujemy na grubość 2 cm i za pomocą foremki wycinamy serduszka i układamy na drugiej blaszce. Wkładamy do piekarnika i pieczemy przez 8-10 minut, aż ciasto zarumieni się na brzegach. Zostawiamy przez 5 minut aż wystygną, a następnie przenosimy na metalową kratkę do całkowitego ostygnięcia.

W międzyczasie mieszamy cukier puder, roztrzepane białko i wodę. Pod kratkę z pieczonymi
pierniczkami odkładamy arkusz papieru do pieczenia i pędzelkiem smarujemy pierniczki. Połowę pierniczków zanurzamy ich podstawę w czekoladzie, a na pozostałych robimy czekoladowe zygzaki.

SMACZNEGO!!!





czwartek, 19 listopada 2020

Curry z batatami i kalafiorem

 To jest pyyyszne!!! Kilka razy już próbowałam, ale nie potrafię przekonać się do diety wegetariańskiej. Choć ciągle gdzieś tam mam z tyłu głowy, że pewnie jest zdrowsza i może warto byłoby zacząć, to i tak do każdej potrawy dodaję mięsiwo. Może skorzystać z reguły 5 sekund i za każdym razem kiedy w głowie zaświta myśl "dodaj mięso" będę odliczać 5...4...3...2...1  i żegnaj!!! 

W zasadzie w tej potrawie wcale nie jest potrzebny kurczak, oryginalny przepis, który pochodzi z Kwestii Smaku jest właśnie w wersji wegetariańskiej. Może czas się przełamać i zacząć żyć i jeść inaczej?

Curry smakowało wszystkim, może poza Emilką, bo jej trudno dogodzić.


CURRY Z BATATAMI I KALAFIOREM   

SKŁADNIKI:

* 1 cebula

* 1 łyżka oleju roślinnego

* 3 ząbki czosnku

* 3 cm kawałek imbiru

przyprawy:

* 2 łyżeczki mielonego kminu rzymskiego

* 1 łyżeczka ostrej papryki

* 2 łyżeczki kurkumy

* 1 puszka krojonych pomidorów

*1 szklanka wody

* 500 g batatów                                                                            


* 300 g kalafiora

* 250 ml mleka kokosowego

* pierś z kurczaka

* przyprawa gyros

DODATKOWO:

* 70  g orzechów nerkowca

* 2 torebki ryżu

* świeża kolendra lub pietruszka


PRZYGOTOWANIE:

Obieramy cebulę, kroimy na pół, a następnie w kostkę. Rozgrzewamy olej w głębokiej patelni, lub garnku, wrzucamy cebulę i podsmażamy od czasu do czasu mieszając, przez około 5 min, na średnim ogniu, wówczas dodajemy przeciśnięty czosnek i starty imbir. Mieszamy i smażymy jeszcze przez 1 minutę, wtedy dodajemy przyprawy i chwilę razem podsmażamy, aż będziemy wyczuwać uwalniający się aromat. Następnie wlewamy pomidory i wodę, jak się zagotują dorzucamy pokrojone w kostkę bataty, doprawiamy solą i pieprzem i gotujemy 30 minut bez przykrycia. Pierś z kurczaka kroimy w kostkę posypujemy przyprawą gyros i podsmażamy na oleju. Kalafiora dzielimy na małe różyczki i dodajemy do potrawy łącznie z kurczakiem. Wlewamy mleko kokosowe, mieszamy, przykrywamy pokrywką i gotujemy jeszcze około 10 minut. Na suchą patelnię (bez oleju) wrzucamy orzechy  do zarumienienia. Curry podajemy z ryżem, orzechami i kolendrą lub pietruszką.

SMACZNEGO!!!






czwartek, 12 listopada 2020

TARTA ZE ŚLIWKAMI

  Niestety w obecnej sytuacji Covid-owej nie tylko ulice wyglądają na opustoszałe ale i targowiska. Rzadko chodzę na targ, ale potrzebowałam białego maku. Mogłam zamówić przez internet, ale pomyślałam sobie, ze skoro już będę w pobliżu, to lepiej wesprzeć lokalnego sprzedawcę. Poza tym pamiętam, że pracuje tam sympatyczny Pan i tym razem się nie zawiodłam. Lubię jak sprzedawca poleci coś tak szczerze i do torby wpadły jeszcze pomidorki. Sklepik nazywa się Rodzynek i jest na opolskim Cytrusku. Już prawie zbliżałam się do auta, gdy moim oczom ukazały się śliwki, oj nie mogłam się powstrzymać. Tym oto sposobem powstała dzisiejsza tarta. Jest to jedno z tych ciast, które można jeść widelczykiem prosto z formy. Syrop powstały ze śliwek nie zgęstniał na tyle, że można było go swobodnie kroić, raczej się wylewał. To raczej takie ciasto domowe, a nie popisowe, choć niewątpliwie bardzo smaczne. Żałowałam tylko, ze nie miałam lodów, bo do takiego ciepłego pasowałyby idealnie. Lubię takie proste, aromatyczne ciasta, które już samym zapachem wprowadzają w sielski nastrój.

  Przepis pochodzi z Biedronkowej "Czas na Jesień".

TARTA ZE ŚLIWKAMI

SKŁADNIKI:

CIASTO:

* 250g mąki

* 100g masła

* 2 łyżki cukru pudru

* 1 jajko 

* szczypta soli

* 1/2 łyżeczki proszku do 

    pieczenia

NADZIENIE:

* 1kg śliwek węgierek

* 200g cukru

* 3 łyżki cynamonu

* 1,5 łyżki mąki ziemniaczanej

* 50g płatków migdałowych


PRZYGOTOWANIE:

Mąkę przesiewamy do miski, dodajemy proszek do pieczenia, szczyptę soli, cukier puder i wszystko mieszamy. Dodajemy masło jajko i zagniatamy ciasto, a następnie owijamy folią spożywczą i wkładamy na godzinę do lodówki. Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni. Formę o średnicy 26 cm smarujemy masłem, ciasto rozwałkowujemy ( najlepiej wkładając pomiędzy dwa arkusze papieru do pieczenia ), wykładamy formę i nakłuwamy widelcem. Na ciasto wykładamy papier do pieczenia i wysypujemy groch lub szklane kuleczki i wstawiamy na 10 minut. W tym czasie przygotowujemy nadzienie, śliwki osuszamy, usuwamy pestki i mieszamy z cukrem, cynamonem i mąka ziemniaczaną. Podpieczone ciasto wyjmujemy z piekarnika, usuwamy papier z grochem, wykładamy równomiernie nadzienie i wstawiamy do piekarnika na 30-35 minut. Migdały prażymy na suchej patelni, ale uważamy, żeby nie przypalić i posypujemy po śliwkach.

Smacznego!!!!







środa, 11 listopada 2020

Rogale marcińskie

 To jest jeden z tych przepisów, który od kilku lat czeka na na publikację. Nigdy jednak nie było odpowiedniego czasu,  żeby zrobić zdjęcie, bo zwykle piekłam je wieczorem, a wtedy światło nie takie, a do następnego dnia już nie doczekały. W tym roku postanowiłam wcześniej zająć się z tym postem. Zaczynam od tego, że napiszę go dzień wcześniej, a ponieważ praktykuję "miracle morning" mam zamiar wcześniej też zacząć robić ciasto i w ten sposób dokładniej rozplanować przygotowanie rogalików. Bardzo ważne jest odpowiednio przygotować się do robienia rogalików, ponieważ każdy etap zajmuje sporo czasu. W zeszłym roku spieszyłam się z pieczeniem rogalików przez co nie wyrastały przez 45 minut przed pieczeniem i przez to nie smakowały już tak dobrze. Tym razem ciasto miało swój czas, w lodówce było 12h i prawie godzinę wyrastało przed pieczeniem. Dobrym sposobem jest wyciskanie ciasta przez rękaw, a nawet woreczek foliowy, wystarczy odciąć końcówkę, dobrze dawkuje się ilość. Obiecałam sobie wrzucać raz w tygodniu wpis i moje wcześniejsze wstawanie ma mi w tym pomóc. Teraz, gdy zamknęli galerie handlowe, a tym samym moje miejsce pracy, mam trochę więcej czasu, który mam zamiar dobrze wykorzystać. Ostatnim razem podczas postoju, dużo czasu poświęcałam córce przez co brakowało go dla mnie. Tym razem postanowiłam , że sama musi zacząć sobie radzić, ja będę ją wspierać, ale nie wyręczać.

Jedno jest pewne, jeśli kogokolwiek przeraża  tak jak mnie czas przygotowania ciasta, to powiem jedno, warto poświęcić go tyle ile jest w przepisie. Owszem można zrobić szybsze ciasto drożdżowe, ale jakość, będzie odbiegać od oryginału.

  Tak więc, jeśli już ktoś trafił na mojego bloga i mój post, to przy okazji może troszkę poczytać skąd wzięły się w ogóle rogale i cała ta tradycja. Bardzo lubię takie historie i za nic w świecie nie mogłabym ich tu pominąć. Poza tym bardzo lubię tradycję w domu, coś o czym można powiedzieć, bo u nas w domu wtedy robiło się to czy tamto, tak czy owak. Nawet jeżeli coś jest zapożyczone to w naszym wykonaniu zawsze jest i będzie już nasze. To tak jak z Halloween, po co dopisywać jakieś ideologie, chodzi o zabawę i wspomnienia, a nie szukanie drugiego dna. Wiele takich tradycji i wspomnień tworzymy dla siebie, jedne się przyjmują inne nie, to nasz  wybór. Wracając do rogali to podobno zaczęło się w czasach pogańskich (podobnie jak w przypadku piernika staropolskiego), kiedy to podczas jesiennego święta składano bogom ofiary z wołów, a w zastępstwie zwierzęcia ofiarowano ciasto zwijane na kształt wolich rogów. Ostatnio pogaństwo bardzo kojarzy mi się z górą Ślężą.

 Według historii rogale swietomarcińskie swój początek mają 11listopada1891 roku, wtedy to właśnie proboszcz parafii św. Marcina w Poznaniu wzywał wiernych do naśladowania dobroci i ofiarności świętego. Pewien cukiernik, a dokładnie Józef Melzner, wziął te słowa do serca i przekonał swojego szefa, by wskrzesić starą tradycję. Bogatsi poznaniacy kupowali rogale, natomiast biedniejsi byli nimi obdarowani.

Przepis pochodzi z bloga Moje wypieki, troszkę zmodyfikowany.

ROGALE ŚWIĘTOMARCIŃSKIE                             

(12dużych rogali)

SKŁADNIKI:

Ciasto drożdżowo-francuskie

* 1 szklanka letniego mleka ( jeśli robimy rozczyn

    1/4 szklanki idzie do rozczynu, a 3/4 dodajemy

    później do ciasta )

* 1 łyżka suchych drożdży 12g lub 

    24g świeżych drożdży 

* 1 jajko

* 1/2 łyżeczki ekstraktu z wanilii

* 3,5 szklanki mąki pszennej (odejmujemy

   3 łyżki do rozczynu)

* 3 łyżki cukru (jeśli robimy rozczyn dodajemy

   do niego 1 łyżkę, a pozostałe 2 do ciasta )

* szczypta soli

* 230g masła, w temperaturze pokojowej 

  (miękkiego, 30g do ciasta i 200g do przekładania)


NADZIENIE:

* 300g białego maku

* 100g masy marcepanowej

* 3/4 szklanki cukru pudru

* 100g orzechów włoskich

* 100g zblanszowanych migdałów

* 2 łyżki kandyzowanej skórki pomarańczowej

* 50g rodzynek

* 50g fig

* 2 łyżki miodu

* 2 łyżki gęstej kwaśnej śmietany 18%

* 3 podłużne biszkopty pokruszone na okruszki

* 2-3 krople aromatu migdałowego lub 1 łyżeczka ekstraktu migdałowego

DODATKOWO:

* 1 jajko

* 1 łyżka mleka

* posiekane orzechy włoskie lub migdały

Jajko roztrzepać z mlekiem, będziemy używać go do smarowania rogali.

LUKIER:

* 1 szklanka cukru pudru

* 2-3 łyżki gorącej wody

Składniki rozcieramy łyżką, na gładką masę. Gęstość lukru regulujemy ilością wody lub cukru pudru.

PRZYGOTOWANIE:

CIASTO:

Do miski przesiewamy mąkę pszenną i mieszamy z suchymi drożdżami ( w przypadku świeżych drożdży przygotowujemy  

ROZCZYN:

* 25g świeżych drożdży 

* 1 łyżka cukru

* 1/4 szklanki letniego mleka

* 3 łyżki mąki pszennej

Do miseczki rozkruszamy drożdże , zasypujemy cukrem i zalewamy letnim mlekiem (UWAGA! mleko nie może być gorące- zbyt wysoka temperatura zabija drożdże). Mieszamy, aż drożdże się rozpuszczą, następnie dodajemy mąkę i mieszamy, żeby nie było grudek. Przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce na 20-30 minut.), dodajemy pozostałe składniki i rozcieramy między palcami, a pod koniec dodajemy 30g roztopionego masła. Ciasto wyrabiamy bardzo krótko, tylko do połączenia się składników, powinno być lepiące, wówczas formujemy z niego prostokąt i szczelnie owijamy folią i chłodzimy w lodówce około 1 godzinę.

Schłodzone ciasto przekładamy na stolnicę i rozwałkowujemy w prostokąt o wymiarach 30cm x15cm. Pozostałe masło 200g dzielimy na 3 części , pozostawiając pół centymetra marginesu smarujemy jedną porcją masła połowę ciasta. Składamy 1/3 ciasta od góry ku środkowi, następnie składamy dolną część, tak, aby przykryła pierwszą. Dobrze sklejamy brzegi i delikatnie rozwałkowujemy ciasto na prostokąt o wymiarach 25cm x 17cm, używamy jak najmniejszej ilości mąki do podsypywania. Składamy ponownie na 3 części, owijamy folią i chłodzimy przez 45 minut w lodówce. Czynność tę powtarzamy 3 razy chłodząc ciasto w folii przez 30 minut. przed każdym wałkowaniem smarujemy ciasto masłem i składamy tak jak za pierwszym razem. Po ostatnim wałkowaniu chłodzimy ciasto przez 5 godzin, a najlepiej przez całą noc.

NADZIENIE: 

Mak i orzechy należy sparzyć gorącą wodą, a po 15 minutach odcedzamy i osączamy na sitku. Mielimy dwukrotnie w maszynce razem z migdałami. Masę marcepanową wraz cukrem pudrem rozcieramy mikserem (chyba, że używamy batona marcepanowego, wówczas cukier puder i batona pokrojonego na kawałki można zmielić wraz z makiem), dodajemy zmielony mak z bakaliami, okruszki biszkoptowe i posiekaną skórkę pomarańczową, wszystko dokładnie mieszamy i dokładamy śmietanę i miód. Masa powinna być dość zwarta, ale jednocześnie plastyczna, ani zbyt płynna, ani zbyt twarda, regulujemy to ilością śmietany. Przekładamy do rękawa cukierniczego.




PRZYGOTOWANIE ROGALIKÓW:

Ciasto wałkujemy na prostokąt o wymiarach 65cm x 34cm i kroimy na 12 trójkątów o długich bokach. Wyciskamy nadzienie, wyrównujemy łyżeczką pozostawiając mały margines na każdym boku trójkąta. Rogaliki zwijamy zaczynając od najszerszego boku, zawijamy pierwszy raz, a następnie górną część ] rozcinamy po środku i zwijamy ku wierzchołkowi. Układamy na blaszce, przykrywamy ściereczką i odkładamy na ok 40 - 50 minut lub do podwojenia objętości. Piekarnik nagrzewamy góra, dół do 180ºC. Wyrośnięte rogaliki smarujemy roztrzepanym z mlekiem jajkiem i pieczemy około 20-30 minut. Wyjmujemy na kratkę i jeszcze ciepłe polewamy lukrem i posypujemy orzeszkami i migdałami.

Smacznego !!!
















wtorek, 27 października 2020

Ciasto czekoladowe

 Uwielbiam takie ciasta, jak byłam mała często piekliśmy babkę czekoladową i choć była dużo cięższa smak pamiętam do teraz. Ciasto wyszło pyszne, puszyste i zniknęłoby szybciej niż zdążyłabym wylać polewę. Cierpliwość jest cnotą. Postanowiłam wykorzystać mój czas, Miracle Morning, aby napisać post, ale jak to zwykle bywa, wtedy zawsze coś się psuje, a to internet nie chce działać, a to komp muli, no cóż mimo wszystko kilka zdań udało mi się napisać. Jest nadzieja, że zdjęcia, które zrobiłam w końcu ujrzą światło dzienne. W całym tym byciu fit czasem trzeba pozwolić sobie na odrobinkę luzu, z resztą zawsze można to wybiegać :D Korzystałam z przepisu z bloga Kwestia smaku. Polecam posypanie kokosem, nadaje ciekawego smaku, chyba, ze ktoś nie lubi, to bez problemu można pominąć. Robiłam dzisiaj też calzone i postanowiłam wkręcić moje dziecko, że czekolada, którą rozpuszczam będzie przeznaczona do mięsa mielonego i cukinii. Trzeba było widzieć jej przerażenie w oczach. Dwa razy przychodziła do mnie, żeby się upewnić, czy to nie ściema. Chyba muszę jej kiedyś przygotować kurczaka z czekoladą, jestem przekonana, że zostanie jej ulubioną potrawą hahaha.


CIASTO CZEKOLADOWE                          


Składniki:

* 80 g masła

* 100 g czekolady deserowej, ja dałam

   50g gorzkiej i 50 g mlecznnej

* 125 ml mleka, pół szklanki

   o pojemności 250ml

* 2 duże jajka

* 150 g (3/4 szklanki) cukru

* 150 g (1 szklanka) mąki

* 1 łyżeczka proszku do pieczenia


Ps. Używana szklanka powinna mieć 250 ml.


POLEWA

* 100g czekolady deserowej, 

   ja użyłam mlecznej,

* 50 g masła

DODATKOWO

* wiórki kokosowe,

* kamyczki czekoladowe



Przygotowanie:

  Jajka powinny być w temperaturze pokojowej, jeśli trzymamy w lodówce należy je wcześniej wyjąć, żeby się ogrzały. Dno tortownicy o średnicy 24cm wykładamy papierem do pieczenia i zapinamy obręcz. Piekarnik nagrzewamy do 175 stopni C- góra dół.

  Do rondelka dajemy pokrojone masło i połamaną czekoladę, wszystko podgrzewamy na minimalnym ogniu, aż składniki się połączą. Uwaga nie zapominamy o mieszaniu, bo inaczej się przypali i trzeba będzie zacząć od nowa, a co najgorsze trzeba będzie umyć garnek. Następnie odstawiamy z ognia , dodajemy mleko i mieszamy, aż powstanie gładka masa.

  Bierzemy miskę, wbijamy jajka, dodajemy cukier i ubijamy na najwyższych obrotach około 4 minuty, aż powstanie puszysta masa. Do drugiej miski przesiewamy  mąkę i proszek do pieczenia, kolejno dodajemy ubite jajka i masę czekoladową, wszystko delikatnie mieszamy na najniższych obrotach, albo przy użyciu rózgi kuchennej do czasu, aż wszystkie składniki się połączą w jednolite ciasto.

  Ciasto wylewamy do tortownicy, wstawiamy do piekarnika i pieczemy  przez około 30-35  minut, sprawdzamy wykałaczką czy patyczek jest suchy(nie ma na nim pozostałości ciasta ). Po upieczeniu wyjmujemy z piekarnika i studzimy około 0,5 godziny. W tym czasie przygotowujemy polewę: w rondelku podgrzewamy połamaną na kosteczki czekoladę i masło. Pamiętaj! Mieszaj aby się nie przypaliło. Jak tylko składniki się połączą polewamy ciasto, posypujemy wiórkami i kamyczkami. Chwilkę musimy odczekać aż zastygnie, a potem słyszymy, ale pyszne.... mogłabym zjeść wszystko hahaha

Smacznego!!!







  

wtorek, 24 marca 2020

Gofry według Michela Roux

Trudny czas przed nami, jesteśmy w domach, trwa akcja #zostańwdomu i trzeba to jakoś przeczekać. Wszystko to dla naszego wspólnego dobra.
Jak co roku tak i w tym na 40 dni odstawiłam słodycze,  ale tym razem udało mi się porzucić też kawę. Jedyna jaką obecnie piję to zbożowa z mlekiem. Dotąd nawet przez myśl nie mogło mi przejść funkcjonowanie bez kawy. Dziś po dwóch tygodniach, nie czuję nawet potrzeby, mój mózg nie wysyła już sygnału-"napij się kawy!". Pewnie nie udałoby mi się gdyby nie to, że popracowałam nad uzupełnieniem witamin, a przede wszystkim żelaza. W zeszłym roku sporo biegałam, codziennie po 6-8 km, a jednocześnie zupełnie nie myślałam o uzupełnianiu diety w żelazo. Nigdy nie miałam z nim problemu, więc nawet nie przeszło mi to przez myśl, że może mi go brakować. Jednak zaczęłam się coraz szybciej męczyć, a podczas biegania miałam problem z oddychaniem. Wówczas myślałam, że to alergia. W końcu zrobiłam badania i okazało się, że trzeba nadrobić witaminowe zaległości. W naszym życiu, pojawiają się takie momenty, kiedy coś  lub ktoś sprawia, że zwalniamy i skupiamy się na czymś czego gołym okiem nie widać, a co tak bardzo jest nam potrzebne do prawidłowego funkcjonowania...
Gofry nie dostarczą mam zbyt wielu witamin, ale już dodatki w postaci owoców zdecydowanie tak. Poza tym dają jednocześnie coś naszej duszy, bo kto na wspomnienie beztroskich słonecznych wakacyjnych dni nie poczuje ciepła na sercu?A do tych skojarzeń idealnie pasują gofry. Przepis pochodzi ze strony Moje wypieki według przepisu Michela Roux.

Gofry według Michela Roux           

Składniki:

* 160 g mąki pszennej
* 15 g cukru
* szczypta soli
* 50 g  roztopionego masła
* 2 duże  jajka
* 270 ml mleka
* kilka kropli esencji
  waniliowej lub
  pomarańczowej







Przygotowanie:

W rondelku roztapiamy masło, odstawiamy  z ognia, żeby trochę przestygło. Do miski przesiewamy mąkę, cukier, sól, przestudzone masło, żółtka (białka oddzielamy do osobnej miseczki) i 1/3 mleka, wszystko mieszamy do połączenia składników. Następnie powoli dolewamy mleko ciągle mieszając i dodajemy wybraną esencję po czym odstawiamy na 5-10minut. Rozgrzewamy gofrownice. W tym czasie białka wraz z odrobiną soli ubijamy na sztywno. Delikatnie mieszamy pianę z ciastem.  Gdy gofrownica jest już rozgrzana nakładamy ciasto i pieczemy 3-4 minut.

Smacznego!!!














wtorek, 18 lutego 2020

Faworki domowe

 Przepis podpatrzyłam w gazecie PYSZNE z 2016 r.,  sprawiajmy, by gotowanie było proste i przyjemne - a te faworki takie właśnie są!
 Zawsze uważałam,  że najlepsze faworki, to te które potraktujemy wałkiem (czytaj 15 minut walenia wałkiem w ciasto :D). W domu tak właśnie to wyglądało, robiła tak babcia, robiła tak mama i robiłam też ja, choć nigdy nie osiągnęłam wymaganego czasu. Nie ukrywam bywają dni, gdy dobrze jest pozbyć się nadmiaru energii, jednak ta nowa forma przygotowania ciasta podpasowała mi bardziej. Poza tym uważam, że w tłusty czwartek lepiej mieć więcej siły, bo przecież można wówczas zrobić jeszcze pączki, oponki, a w tym roku nawet churros z czekoladą, aż ślinka mi cieknie. Mam nadzieję, że te kalorie będą dla mnie świetną motywacją do ruszenia tyłka z kanapy. Ostatnio wszystko działa przeciwko mnie, a może to tylko wymówki, które pięknie tłumaczą chęć pozostania w ciepłym mieszkaniu, bo przecież dopiero byłam chora? To zupełnie tak jak z moim pisaniem na blogu, bo przecież gotuję, piekę, ale nie ma nowych postów. Zepsuł mi się aparat i robienie zdjęć telefonem nie sprawia już tej samej przyjemności, chyba, że, i tu można dopatrywać się wymówki? Wymówki w naszych głowach mnożą się z prędkością światła, bywa, że nawet nie zauważamy, że pewne myśli pojawiają się zupełnie niepotrzebnie. Czasem jednak wystarczy zdecydowane działanie, przestawienie myśli na inne tory i podążania za tym co nam sprawia przyjemność, daje satysfakcję i powoduje, że pojawia się uśmiech, i wdzięczność. Wszystkie najważniejsze elementy, które sprawiają, że powraca energia życiowa, pojawiają się nowe pomysły. Wykorzystajmy wspólne chwile z bliskimi, gdy tworzymy coś razem zawsze pojawia się radość, zabawa, poczucie spełnienia, a także przekonanie, że to ma sens. Tego Wam wszystkim życzę, a przede wszystkim UŚMIECHU KAŻDEGO DNIA, bo to on zmienia życie na lepsze i ŚWIETNEJ ZABAWY DLA MAŁYCH I DUŻYCH ŁASUCHÓW!!!

FAWORKI DOMOWE                           

    Składniki:
(na 40 sztuk)

* 400 g mąki
* 50 g masła
* 1 jajko + 4 żółtka
* 4 łyżki śmietany 12%
* 1 łyżka cukru pudru
* 1 łyżka spirytusu
* ok. 2 l  oleju do smażenia
* szczypta soli
* cukier puder wymieszany   
   z cukrem waniliowym do     
  oprószenia





Przygotowanie:

Jajko i żółtka  ucieramy z 1 łyżką cukru pudru na puszystą pianę i zmiksować z mąką  zagnieciona z solą  i pokrojonym masłem. Dodajemy śmietanę i spirytus. Dokładnie zagniatamy,  przykrywamy folią i odstawiamy na 45 minut.
Wyciągamy ciasto, spłaszczamy, a następnie rozwałkowujemy na nieduży placek, potem ponownie składamy i rozwałkowujemy- czynność powtarzamy kilkukrotnie. Na koniec  cienko rozwałkowujemy i wycinamy paski o wymiarach ok. 3×12cm. Na środku każdego prostokąta robimy nacięcie, przez które przewlekamy jeden koniec ciasta. Smażymy w głębokim tłuszczu  z obu stron na rumiano. Po wyjęciu odcedzamy na ręczniku papierowym i posypujemy cukrem pudrem wymieszanym z cukrem wanilinowym.

Smacznego!!!