sobota, 31 stycznia 2015

Krem dyniowo - pasternakowy

   Mamy jeszcze drobny zapas dyni, dlatego tej zimy, krem dyniowy dość często gości na naszym stole. Nawet najsmaczniejsze potrawy powszednieją, gdy pojawiają się zbyt często. Chciałam już jakiejś odmiany i tu (całkowicie przypadkiem)  w ręce wpadł mi stary dwumiesięcznik "To jest PYSZNE", a w nim przepis na krem dyniowo-pasternakowy. Ten drugi, choć zapomniany ponownie wraca do łask, przede wszystkim ze względu na swoje walory odżywcze. Choć mam go całe mnóstwo w piwnicy, zawsze dodawałam go jedynie do wywaru z zup, a że wygląda jak pietruszka to nawet go nie próbowałam. Teraz, gdy czytam jakie ma działanie zdrowotne, istna bomba witaminowa, zdecydowanie częściej będę po niego sięgać. Poza tym smak zupy zadowolił moje kubki smakowe na tyle, że wypróbuję inne kremy z pasternakiem. Przed spróbowaniem zupy lubię ją najpierw powąchać, podnieść pokrywkę i poczuć przenikający całe ciało zapach, wtedy już wiem czy będzie dobra.
  W tym roku miałam też niezłą przygodę z pasternakiem, otóż aby wyrósł piękny i okazały trzeba powyrywać chwasty i troszkę go poprzerywać. Robiłam to po raz pierwszy, gdy był jeszcze malutki i po raz kolejny, gdy  już podrósł, a że czekało mnie sporo plewienia postanowiłam połączyć przyjemne z pożytecznym. Skoro świeciło słońce chciałam się też troszkę opalić, jak się okazało to nie był dobry pomysł. Jak przeczytałam później liście pasternaku mają silne działanie alergizujące. Następnego dnia w yglądałam jak ofiara przemocy, na rękach i nogach pojawiły się bąble jakby ktoś przypalał mnie papierosem. Przez miesiąc schodziły bąble,a potem zostały ciemne przebarwienia, całe szczęście po kilku miesiącach w końcu zeszły. Już więcej nie wybiorę się do plewienia pasternaku, choćby nie wiem jak mało zarośnięty był, no chyba, że założę spodnie i jakieś rękawiczki. Zastanawia mnie jedno, bo przeczytałam, że we Francji dodają młode liście do sałatek czy takie małe nie wywołują alergii?
Podaję przepis jaki był w  gazecie wraz z moimi drobnymi modyfikacjami. Nie miałam już dyni w całości, tylko puree (rozgotowaną dynię, zagotowaną w słoikach) i nie mogłam podpiekać z pasternakiem.

Krem dyniowo - pasternakowy    
( 6-7 porcji)

Składniki:

* 1 dynia (około 1 i 1/2 kg)
   ja dałam 110 dag puree z dyni
* 500 g pasternaku
* 4 gałązki tymianku
   ( dałam 1 łyżeczkę suszonego)
* 1 i 1/2 łyżeczki brązowego cukru
* sól
* świeżo mielony kolorowy pieprz
* 1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej
* 5 łyżek oliwy z oliwek
* 2 średnie cebule
* 6 ząbków czosnku
* 3 kiełbaski np. śląskie
   ja dałam białe
* 1,5 litra wywaru warzywno - drobiowego
* 2 łyżki pestek dyni

Przygotowanie:

   Dynię kroimy na ćwiartki i łyżką wyjmujemy miąższ. Następnie kroimy na niewielkie kawałki (grusze plastry) i obieramy skórę. Pasternak obieramy i kroimy na 4 milimetrowe plastry. Świeży tymianek myjemy, suszymy i siekamy, ja użyłam suszonego. Żaroodporne naczynie wykładamy papierem do pieczenia (lub blaszkę) rozkładamy na nim pasternak i dynię. Posypujemy tymiankiem, brązowym cukrem solą i pieprzem.  Skrapiamy 3 łyżkami oliwy i pieczemy ok. 45 minut w temp. 175 stopni (termoobieg 150 stopni). Ponieważ ja miałam puree najpierw do naczynia żaroodpornego dałam plasterki pasternaku, posypałam cukrem, solą i pieprzem i piekłam przez 35 minut, potem dodałam puree i wszystko jeszcze wymieszałam i piekłam jeszcze 20 minut. Obieramy cebulę i kroimy w kostkę, następnie zdejmujemy z kiełbaski skórę i kroimy w grubsze plastry Na patelnię dajemy 2 łyżki oliwy, i przez 2-3 minuty podsmażamy kiełbaski po czym zdejmujemy z patelni, a na pozostałym tłuszczu podsmażamy cebulę. Gdy już się delikatnie zeszkli dodajemy przeciśnięty przez praskę czosnek i smażymy kilkanaście sekund, do czasu, aż poczujemy uwalniający się zapach czosnku. Warzywa wyjmujemy z piekarnika (można kilka odłożyć do dekoracji) i dodajemy do naszego wywaru warzywno - drobiowego, dorzucamy też cebulkę. Całość zagotować, a następnie zmiksować, doprawić solą, pieprzem i gałką muszkatołową. Krem rozlewamy do miseczek, dodajemy kiełbaski, odłożone warzywa i posypujemy uprażonymi pestkami dyni. Można też dorzucić grzanki czosnkowe :)

Smacznego!!!









piątek, 30 stycznia 2015

Sałatka owocowa z granatem

Kolejna propozycja na wykorzystanie granatu. Sałatka szybka i mocno witaminowa. Wpis też szybki, ale co zrobić jak czas tak szybko ucieka, a jeszcze trzeba zebrać się do pracy. Życzę wszystkim przyjemnego weekendu!!!


Sałatka owocowa  z granatem  
(4 porcje)         


Składniki:

* 1 owoc granatu
* 1 pomarańcza
* 2 banany
* 1 gruszka
* 1 serek pleśniowy (może być z dodatkiem
    orzechów)
* kilka orzechów włoskich (około 10)
* sok z limonki (lub połowy małej cytryny)
* miód lub syrop klonowy
* listki mięty do dekoracji

Przygotowanie:

Granat dzielimy na cztery części, a następnie delikatnie rozchylamy skórę i wyjmujemy łyżeczką ziarenka. To jest dla mnie najprostszy sposób na jego okiełznanie, uwaga na tryskający sok, jest trudny do usunięcia. Nasiona wsypujemy do miski, dodajemy podzieloną na cząstki pomarańcze ( wycinamy wraz ze skórką plasterki podobne do tych gruszki, tylko grubsze, potem nożem odcinamy skórkę, dobrze, żeby był ostry i dzielimy na części). Następnie kroimy banany na plasterki lub półplasterki, ser pleśniowy (kształt dowolny: trójkąciki, kwadraciki) i siekamy orzechy. Wszystko wrzucamy do miski i mieszamy. Gruszkę myjemy i kroimy  na plasterki, które układamy na każdym talerzu i nakładamy sałatkę. Na koniec skrapiamy sokiem z cytryny, polewamy miodem lub syropem klonowym i dekorujemy listkami mięty.

Smacznego!!!!







środa, 28 stycznia 2015

Sałatka z kurczakiem, granatem, rukolą i sosem miodowo-cytrynowym

Sałatka w sam raz na romantyczny wieczór, hmm nawet w pojedynkę :). Szybka w przygotowaniu i równie szybka w pochłanianiu.Lubię takie smakołyki, ach ale czegóż ja nie lubię...? Są takie dania, ale tutaj ich nie znajdziecie!!! Chyba, że odkryję lepszą wersję znienawidzonej potrawy :)



Sałatka z kurczakiem, granatem, rukolą i
 sosem miodowo-cytrynowym
(4 porcje) 

Składniki:

* 1 opakowanie rukoli
* 1 opakowanie sera z niebieską pleśnią
* 1 owoc granatu
* 1 gruszka
* około 10 orzechów włoskich
*  2 piersi z kurczaka
* przyprawa arabska zatar

Sos miodowo- cytrynowy

* 2 łyżki miodu
* 2 łyżki musztardy
* 2 łyżki oliwy z oliwek
* 1 i 1/2 łyżki soku z cytryny
* sól
* świeżo mielony kolorowy pieprz



Przygotowanie:

 Umytą rukolę układamy na talerzu, po dwie garści na każdym, ser kroimy w kostkę rozrzucamy na sałacie i posypujemy posiekanymi orzechami.  Gruszkę kroimy na plasterki i układamy na rukoli.
Piersi z kurczaka obieramy z błonek, najlepiej jeśli nie będą zbyt grube, lepiej się wówczas podsmaża. Jeśli jednak mamy spory kawałek można ją delikatnie rozbić, albo przeciąć w poprzek. Mięso posypujemy delikatnie solą, następnie przyprawą arabską zatar, całość podsmażamy na kilku łyżkach oleju, 3-4 minuty z każdej strony. Można też użyć własnej sprawdzonej przyprawy. Po usmażeniu kroimy pod skosem plastry i układamy na rukoli. Łączymy wszystkie składniki sosu i polewamy przed podaniem sałatki. Możemy podać z grzankami  z serem żółtym lub bagietką, paluszkami grissini, albo focaccią. Taki zestaw możemy też zawinąć w tortillę. Jedno danie, a tyle możliwości :D Zapomniałam o lampce wina :D

Smacznego!!!










wtorek, 27 stycznia 2015

Gozleme ze szpinakiem

  Bardzo lubię tego typu pomysły. Piszą, że jest to chlebek turecki, ale jak to zwykle bywa, są różne jego wersje.  Zniechęca mnie tylko wyrastanie ciasta i wcześniejsza pobudka, o ile ma to być wersja śniadaniowa. Kto czyta moje wpisy ten wie, że nie znoszę wcześnie wstawać i zawsze na to narzekam. Choć jakby dłużej pomyśleć, to nie byłoby takie potworne, gdybym po prostu poszła spać o normalnej porze, ale wieczorem mam swój azyl. Zwykle wtedy mogę poczytać, pomyśleć, czasem coś napisać i obejrzeć film. Choć czasem poranne pobudki należą do bolesnych, to mimo wszystko warto, zwlec się z łóżka i odkryć nowe doznania smakowe. Zwykle, gdy gra jest warta świeczki tzn. śniadanie wprawia mnie w dobry nastrój, to wcześniejsza pobudka okazuje się przyjemnością. Tak jest i teraz. Choć nie obyło się bez wtopy. Pierwsze gozleme, które zrobiłam wyrzuciłam do kosza, o tak i takie rzeczy się zdarzają! Byłam zła, ale jak zwykle ciekawość zwyciężyła i wypróbowałam inny przepis. Rzadko daję za wygraną, choć jeśli na czymś mi nie zależy, odpuszczam bez niepotrzebnego stresu i żalu. Tym razem przepis był dopracowany (pochodzi z bloga Przepisy Kulinarne) i śniadanie zakończyło się sukcesem. Nie pamiętam bloga, z którego korzystałam za pierwszym razem, ale też można mu przypisać pewne zasługi, bo przecież to dzięki niemu postanowiłam przetestować ten przepis. Widziałam też przepisy na ciasto bez drożdży, ale to może innym razem i z innym wnętrzem...
Wiadomo, że świeże dania nie mają sobie równych, ale te tureckie chlebki można  też zabrać na wynos i zjeść w pracy, a jeśli planujemy dłuższy spacer, będą świetną przekąską.


Gozleme ze szpinakiem             

(6 sztuk)

Składniki:

Ciasto:

* 300 g mąki pszennej
* 125 ml ciepłej wody
* szczypta cukru
* szczypta soli
* 10 g świeżych drożdży
* 1 łyża oliwy

Farsz:

* 100 g sera feta
* 100 g liści szpinaku
* 5 listków mięty
* 1 czerwona cebula
* 3 ząbki czosnku
* 5 plastrów wędzonego łososia
* pieprz

Przygotowanie:

Ciasto: Do szklanki wlewamy ciepłą wodę (około 1/4 szklanki) wsypujemy pokruszone drożdże i szczyptę cukru. Wszystko mieszamy, przykrywamy lnianą ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce na około 10 minut, aż zaczną się pienić.Do miski dajemy mąkę robimy wgłębienie, w które wsypujemy szczyptę soli, wlewamy drożdże i dolewamy pozostałą ciepłą wodę. Całość zagniatamy, wyrabiamy elastyczne ciasto. Miskę natłuszczamy olejem, wkładamy do niej ciasto, przykrywamy lnianą ściereczką i odstawiamy na godzinę w ciepłe miejsce, aż do wyrośnięcia.
Farsz: Myjemy  i siekamy szpinak. Na patelni rozgrzewamy olej, wrzucamy pokrojoną w piórka cebulę, po kilku minutach dodajemy czosnek i gdy tylko poczujemy uwalniający się zapach, dodajemy szpinak. Smażymy do czasu, aż liście stracą jędrność, dodajemy szczyptę gałki muszkatołowej i mieszamy.  Zdejmujemy z ognia, dodajemy miętę i odstawiamy do wystudzenia. Do przestudzonego szpinaku dodajemy pokrojoną w kostkę fetę, kawałki łososia i doprawiamy pieprzem, jeśli brakuje soli można odrobinkę dorzucić, choć radziłabym nie przesadzać, bo feta i łosoś są już wystarczająco słone.
Wyrośnięte ciasto dzielimy na 4 części, każdą rozwałkowujemy na prostokąt o wymiarach około 20x30 cm i grubości około 3 mm. Na połówkę prostokąta wykładamy farsz ze szpinaku, pozostawiając około 1 cm, by można było dobrze zlepić brzegi. Patelnię rozgrzewamy, delikatnie naoliwiamy i smażymy na średnim ogniu przez 2-3 minuty z każdej strony, aż do zarumienienia. Podajemy z sosem czosnkowym

Smacznego!!!






    niedziela, 25 stycznia 2015

    Pancakes czekoladowe

    Miłośnicy czekolady, tacy jak ja, nie oderwą się od talerza. Do zwykłych pancakes  dodałam czekoladę i kakao-pycha!!! Pewnie mnóstwo kalorii, ale żyję w przekonaniu, że gorzka czekolada jest zdrowa, a nawet ma działanie odchudzające :) Uwielbiam gdy po przekrojeniu placka wypływa czekolada, do pełni szczęścia brakowało mi tylko bitej śmietany, a może lodów? Starość nie radość- zapomniałam kupić, choć może to i lepiej.
    Jeśli tak jak ja uwielbiacie czekoladę, na pewno z przepisu skorzystacie nie tylko jeden raz, a śmiem twierdzić, że zostanie z Wami już na zawsze!!!

    Pancakes czekoladowe                            

    (około 12 sztuk)


    Składniki:

    * 4 jajka (rozmiar M )
    * 340 ml mleka
    * 75 g roztopionego masła
    * 70 g cukru
    * szczypta soli
    * 3 łyżeczki proszku do pieczenia
    * 320 g mąki
    * 3 łyżki kakao
    * 1/2 szklanki posiekanej czekolady lub
       groszków czekoladowych (dałam gorzką i
       dodatkowo kilka kostek białej czekolady)


    Dodatki:

    * bita śmietana
    * owoce
    * syrop klonowy
    * miód
    * dżem
    * nutella

    Przygotowanie:

    Do miski wlewamy mleko, dodajemy jajka, roztopione masło, szczyptę soli, cukier i wszystko miksujemy, po chwili dodajemy przesianą mąkę, kakao, a także proszek do pieczenia. Całość ponownie miksujemy na średnich obrotach, ciasto wychodzi dość gęste. Na koniec dodajemy posiekaną czekoladę i całość mieszamy łyżką. Małą chochelką lub łyżką nakładamy na suchą patelnię ciasto tworząc niewielkie placuszki. Smażymy na małym ogniu do czasu, aż popękają bąbelki,a placuszek ładnie się zarumieni około 2-3 minuty, przewracamy na drugą stronę i po 2-3 minutach możemy już zdejmować. Kwestię podania pozostawiam w Waszych rękach, dopuszczalna jest każda kombinacja. Można nakładać pojedynczo lub stworzyć wieżyczkę, jak kto woli. Dodatki także można dobierać wedle gustu.

    Smacznego!!!




    piątek, 23 stycznia 2015

    Pancakes

    Wypróbowałyśmy z Emilką pancakes z przepisu z bloga ChiliBite, było mnóstwo pozytywnych opinii, dlatego czym prędzej wzięłyśmy się do roboty. Tym bardziej, że kusiła nas wizja dodanych do nich owoców. Emilka ostatnio uwielbia sałatki owocowe, a tym razem był przewidziany dodatek. Wyszły świetne, nie dość, że expresowe wykonanie to jeszcze tyle przyjemności z jedzenia. Pierwsze zjadałyśmy bez dodatków, komentując "wow jakie pyszne!". Każda z nas odrywała po kawałku i żadna nie chciała oddać kolejki :) Uwielbiam ten moment, gdy widzę, że trafiłam w gust mojego wybrednego dzieciaczka :) Najlepsze jest to, że możliwości dodatków są nieograniczone i wszystko zależy od naszej fantazji, a takie śniadanie sprawia, że cały dzień jest piękniejszy. Pyszne puszyste placuszki będą częstym gościem na naszym stole.

    Pancakes   
    (około 12 sztuk)                                    

    Składniki:

    * 4 jajka (rozmiar M )
    * 340 ml mleka
    * 75 g roztopionego masła
    * 75 g cukru
    * szczypta soli
    * 3 łyżeczki proszku do pieczenia
    * 320 g mąki

    Dodatki:

    * bita śmietana
    * owoce
    * syrop klonowy
    * miód
    * dżem
    * nutella

    Przygotowanie:

    Do miski wlewamy mleko, dodajemy jajka, roztopione masło, szczyptę soli, cukier i wszystko miksujemy. Po chwili dodajemy przesianą mąkę wraz z proszkiem do pieczenia i całość ponownie miksujemy na średnich obrotach, ciasto wychodzi dość gęste. Małą chochelką lub łyżką nakładamy na suchą patelnię ciasto. Tworzymy niewielkie placuszki. Smażymy na małym ogniu do czasu, aż popękają bąbelki, a placuszek ładnie się zarumieni, przez około 2-3 minuty, przewracamy na drugą stronę i po 2-3 minutach możemy już zdejmować. Można zjadać pojedynczo lub tworzyć wieżyczkę, jak kto woli. Dodatki można dobierać wedle gustu, a przy okazji uruchomić wodze wyobraźni :)

    Smacznego!!!








    wtorek, 13 stycznia 2015

    Likier kokosowy

      Przy okazji likieru kawowego wspomniałam o trudach przygotowania likieru kokosowego. Może nie jest tak bezproblemowy jak ten kawowy, jednak warto poświęcić troszkę czasu. Choć mam w planie wypróbować łatwiejszą wersję, wtedy dopiero będę miała porównanie.
       W pierwszym momencie wystraszyłam się, bo wiórki napęczniały i stężały. Jak nimi poruszać nie mówiąc już o uzyskaniu jakiejkolwiek esencji? Tak więc po pierwszym dniu  otworzyłam słoik, zamieszałam łyżką i wstrząsnęłam kilka razy. Każdego następnego dnia było już lepiej :) Pierwszy raz zawsze musi być stresujący, bo skąd wiedzieć jeśli nie napisali?  Tak oto zamiast tłuc kotlety, wyciskałam wiórki, oj tryskało, powstała niezła esencja, a w gazie powstało coś na wzór sera. To co zostało wykorzystam do trufli. Z całą pewnością będą miały moc, a smaku jestem coraz bardziej ciekawa. Likier powinien stać w lodówce, choć nie mam pojęcia jak długo może wytrzymać, ale to dobrze o nim świadczy. W końcu wszystko co dobre szybko się kończy! :) Ja odkryłam u siebie ogromną słabość do likierów... Zasługę w tym ma właścicielka bloga Bo(ro)n Appetit, jest tam jeszcze kilka pozycji, które mam ochotę wypróbować. Tymczasem uciekam na przyjemną degustację :) W zeszłym roku mieszałam likier kokosowy z kawowym, ciekawe połączenie mniam!!!

    Likier kokosowy 

    Składniki:

    * 500 ml spirytusu
    * 350 g wiórków kokosowych
    * 400 ml mleczka kokosowego
    * 3/4 puszki mleka skondensowanego niesłodzonego
    * 1,5 puszki mleka skondensowanego słodzonego
    * 250 ml mleka 2%








    Przygotowanie:

    Wiórki wsypujemy do słoika.  Mieszamy mleczko kokosowe, by połączyło się w jednolity płyn i łączymy ze spirytusem, a następnie przelewamy do słoika z wiórkami. Odstawiamy na 8-10 dni w ciemne i chłodne miejsce, codziennie potrząsamy słoikiem. Po upływie tego terminu przekładamy wiórki łyżką do gazy, a następnie wyciskamy do miski. Powstałą esencję łączymy z mlekiem skondensowanym słodzonym i niesłodzonym oraz ze zwykłym mlekiem,  miksujemy w blenderze, i przelewamy do butelek. Wyszły mi dwie półlitrowe butelki oraz około 0,2l.






    poniedziałek, 12 stycznia 2015

    Zupa krem z czerwonej soczewicy z klopsikami

      Zupa w sam raz na zimowe popołudnia, a dodatek chili każdego rozgrzeje:) Zapach prażonej soczewicy, cudowny, do tego czosnek i cebula, ach nie można się oprzeć!!! Soczewica w mojej szafce raczej nie miała swojego miejsca, kupiłam ją przypadkiem i przypadkiem też trafiłam na przepis.Skusił mnie napis na opakowaniu " duża zawartość błonnika" i ciekawość smaku. Podprażona wraz ze słodką papryką zachęca do dalszego gotowania, dodana do wywaru traci na intensywności, jednak w tym momencie nie ma już odwrotu :). Zastanawiało mnie też połączenie z pomidorami, bo szczerze mówiąc spodziewałam się, że zupa może przypominać pomidorówkę. Jak się okazało nic bardziej mylnego hehe, to kompletnie dwie różne zupy, a pomidory jakby gdzieś zniknęły. W pewnym sensie soczewica przypomina troszkę groch, w sumie zieloną można z nim nawet pomylić.
      Do zupy można dodać kleks gęstej śmietany 36%, grzanki, a także pokruszony ser feta. Przepis podpatrzyłam w miesięczniku Moje Gotowanie i tam zamiast klopsików są köftesi, czyli klopsiki tylko z jagnięciny, nie miałam jej pod ręką, więc wykorzystałam co było w zamrażarce. Zupa jest szybka w przygotowaniu, więc nim się obejrzycie będzie gotowa. Robiłam z podwójnej porcji, nie zwiększałam jednak ilości skórki z cytryny i dałam 1/2 łyżeczki chili co jak dla mnie wystarczyło w zupełności. Miałam wrażenie, że następnego dnia smakowała jeszcze lepiej.



    Zupa krem z czerwonej soczewicy z klopsikami (4 porcje)

    Składniki:        

    Klopsiki:

    * 40 dag mięsa mielonego ja miałam wieprzowe
       (w przypadku köftesi będzie to jagnięcina bez kości )
    * 1 łyżka oleju
    * 1 cebula
    * 3 ząbki czosnku
    * sos sojowy
    * pieprz mielony
    * 1/2  łyżeczki kminu rzymskiego

    Zupa:

    * 1 cebula
    * 3 ząbki czosnku
    * 5 łyżek masła
    * 1 łyżeczka papryki słodkiej
    * 10 dag czerwonej soczewicy (suchej)
    * 1 litr bulionu warzywnego lub drobiowego
    * puszka pomidorów bez skóry
    * cytryna
    * 1/3 łyżeczki chili ( w przepisie 1/2 łyżeczki)
    * sól
    * pieprz


    Przygotowanie:

    Klopsiki: Jeśli mamy mięso w kawałku, zaczynamy od zmielenia. Cebulę kroimy w drobną kostkę i podsmażamy, pod koniec dodajemy przeciśnięty przez praskę czosnek i podsmażamy kilkanaście sekund. Następnie studzimy, dodajemy do mięsa i doprawiamy sosem sojowym, pieprzem, i kminem rzymskim. Z tak powstałej masy formujemy małe kuleczki - klopsiki lub köftesi

    Zupa: W rondelku rozpuszczamy masło, na które wrzucamy soczewicę i słodką paprykę, mieszamy prażymy przez kilka minut. Następnie dodajemy pokrojoną w kostkę cebulę, przeciśnięty przez praskę czosnek i całość podsmażamy. Zalewamy bulionem i gotujemy do czasu, aż soczewica zmięknie, wówczas dodajemy pomidory i startą skórkę z cytryny i po 10 minutach miksujemy, doprawiamy solą, pieprzem i chili. Do ugotowanej i zmiksowanej zupy dodajemy przygotowane, surowe klopsiki lub köftesi, całość gotujemy jeszcze na średnim ogniu przez 15 minut.
     Zupę podajemy z kleksem śmietany, malutkimi grzankami z chleba i posypujemy listkami kolendry lub pietruszki, bądź serem feta.

    Smacznego!!!