poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Mazurek, a może tarta czekoladowa...?

 Czekamy na to ciasto cały rok, na myśl o nim każdemu, kto próbował cieknie ślinka. Mnie w zasadzie przekonuje już samo zdjęcie. Jak tylko zobaczyłam na Kwestii Smaku, musiałam wypróbować. W ciągu roku testuję różne ciasta, a w jednym wybranym dniu wracam do tego, którego smak mnie zachwyca.  Czekolada, nutella, orzechy i bezy... czy trzeba pisać coś więcej? Opis mówi sam za siebie, składniki przemawiają głośniej niż najwspanialsze słowa.Niemniej jednak muszę powiedzieć, że dzięki dodatkowi mąki ziemniaczanej spód jest wyjątkowo kruchy, a połączenie słodyczy z lekko solonymi orzeszkami to już inna bajka.  Ostatnio za każdym rogiem czai się czekoladoholik, który bez względu na to jaką nazwę nosi ten przysmak, nie jest w stanie powstrzymać się od jedzenia. Według mnie dla określenia tego ciasta można równie dobrze użyć słowa tarta - kruchy spód, nadzienie, nie wiem czym różnią się od siebie te dwie nazwy? Cóż chyba po  prostu stosuje się je w zależności od okazji. Mazurek zobowiązuje do prezentowania w okresie Świąt Wielkanocnych, a tarta jest idealna każdego dnia. Jednak to co najbardziej lubię w mazurkach to sposób ich dekoracji. Każdy może być inny i niepowtarzalny, każdy z nas może stworzyć swoje własne dzieło sztuki, które czasem, aż żal zjeść.
  Piekę tego mazurka od trzech lat i dopiero dziś zauważyłam, że w przepisie jest masło orzechowe, a ja zawsze daję nutellę. Chyba każdy widzi to co chce, moje kubki smakowe zadecydowały za mnie. Fajnie, bo pewnie będzie różnica w smaku, ciekawe..., który bardziej podbije moje serce? Najgorsze, jeśli smaki choć różne będą zachwycały tak samo. Nie lubię dokonywać wyborów w kwestii jedzenia. To coś jak z ubieraniem, mam pewne zestawy, które uwielbiam i w ciągu tygodnia mogę założyć każdy z nich. Problem pojawia się, gdy jednego dnia trzeba wybrać najlepszy, wtedy zawsze pojawia się stwierdzenie "nie mam się w co ubrać!". Kończy się tak, że w całej nerwówce wybieram coś w czym będę się czuła najwygodniej :)


Mazurek czy tarta czekoladowa?

Składniki:

Ciasto kruche:

* 150 g mąki pszennej
* 100 g mąki ziemniaczanej
* 50 g cukru
* 150 g masła
* 1 jajko

Masa z masła orzechowego:

* 1 szklanka śmietanki kremowej 36% (może też być 30%)
* 1/2 szklanki brązowego cukru (lub białego)
* 1 szklanka masła orzechowego lub nutelli
* szczypta soli morskiej

Polewa czekoladowa: (można zrobić z połowy porcji, bo polewy wychodzi dość dużo)

* 1/4 szklanki kakao
* 1/4 szklanki wody
* 1/4 szklanki białego cukru
* 1 szklanka śmietanki kremówki 30% lub 36%
* 100 g gorzkiej czekolady
* 100  mlecznej czekolady

Do dekoracji:

* gotowe beziki posypane cynamonem

* słone orzeszki ziemne w karmelu
- 1/2 szklanki solonych orzeszków ziemnych
- 2 łyżki śmietanki kremowej 30%
- 2 łyżki cukru
- szczypta brązowego cukru


Przygotowanie:

Ciasto kruche: Formę o wymiarach około 33 cm / 26 cm wykładamy papierem do pieczenia. Do miski przesiewamy mąkę pszenną i ziemniaczaną. Dodajemy cukier, pokrojone na kawałki zimne masło i rozcieramy palcami (można też zmiksować mikserem). Po połączeniu składników dodajemy jajko i szybko zagniatamy, jeśli jest problem z połączeniem się składników można dłonie delikatnie zwilżyć wodą. Formujemy kulę, owijamy w folię aluminiową i wkładamy na godzinę do lodówki. Niestety wałkowanie nie należy do najprzyjemniejszych rzeczy. Ciasto wkładamy pomiędzy dwa arkusze papieru do pieczenia i wałkujemy, brakujące części można dokleić palcami. Z części ciasta formujemy rant, można bardziej rozwałkować ciasto, wówczas to co wystaje poza blaszkę złożyć wokół ciasta, albo przed wałkowaniem oderwać kawałek ciasta i rozwałkować tworząc paseczki, które następnie układamy wzdłuż brzegów ciasta. Na rantach odciskamy  ząbki widelca, a następnie dziurkujemy spód ciasta, również widelcem. Tak przygotowane ciasto wkładamy na pół godziny do lodówki. Piekarnik nagrzewamy do 160 stopni i pieczemy  około 35 - 40 minut, na złoty kolor.
Polewa czekoladowa: W rondelku mieszamy kakao z cukrem, następnie łączymy z 1/4 szklanki wody. Stopniowo wlewamy śmietankę kremową i cały czas energicznie mieszamy łyżką lub rózgą, aż powstanie jednolita masa. Rondelek wstawiamy na ogień i zagotowujemy masę, następnie zdejmujemy i dodajemy połamaną na kosteczki czekoladę., mieszamy, aż się roztopi, Odstawiamy do wystudzenia i lekkiego zgęstnienia na około 2 godziny.

 Masa z  masła orzechowego: Do rondelka wlewamy śmietanę i wsypujemy cukier i zagotowujemy nie zapominając o mieszaniu. Gotujemy na małym ogniu przez około pół godziny, od czasu do czasu mieszając, masa może się trochę pienić. Zdejmujemy z ognia i mieszamy z masłem orzechowym (u mnie nutella) oraz solą. Masę studzimy, a następnie wkładamy do lodówki, by szybciej zgęstniała.
Orzeszki ziemne w karmelu: Orzeszki ziemne rumienimy na suchej patelni, następnie dodajemy śmietankę kremówkę i cukier. Podgrzewamy i mieszamy do czasu, aż orzeszki obkleją się gęstniejącą śmietanką. Zdejmujemy z patelni, posypujemy brązowym cukrem i gruboziarnistą solą.

Wystudzony kruchy spód smarujemy masą z masła orzechowego (nutelli), wierzch polewamy polewą czekoladową, może trochę zostać wychodzi jej dość dużo, ja wykorzystałam do polania babki. Dekorujemy bezikami posypanymi cynamonem i orzeszkami ziemnymi w karmelu. Dodatkowo można pokruszyć kilka bez i posypać. Ciasta nie trzeba trzymać w lodówce, choć ja lubię je tam na chwilę umieścić, a potem znikam z kawałkiem i delektuję się wspaniałym smakiem, bo przecież zobaczymy się dopiero za rok...

Smacznego!!!





















niedziela, 27 kwietnia 2014

Sałatka z jajkiem, kurczakiem i brokułem

Wiosenna i kolorowa sałatka, sprawia, że nawet w pochmurny dzień może zaświecić słońce. Jej wykonanie nie wymaga ogromnego nakładu energii, jest szybka, a co najważniejsze przyjemnie się podjada :). Sałatki są świetne na zabicie pierwszego głodu, sprawdzają się na śniadanie,jako przekąska do pracy, na kolację, jednym słowem można je jeść kiedy tylko przyjdzie ochota. Dodatek kurczaka sprawia, że jest ona nie  tylko pożywna, ale też syta. Osobom, które jedzą bardzo dietetycznie i liczą każdą kalorię radzę nie dodawać majonezu, a sałatka i tak będzie pyszna. Sama miewam dni kiedy lubię zjeść coś lekkiego, ale mam i takie kiedy potrzebuję poczuć majonez. Nic na to nie poradzę, lubię sobie dogadzać i z zachwytem spożywać posiłek. Życie jest po to, by czerpać z niego ile się da. Choć dziś nie nadążałam z bieganiem za Emilką, dlatego dobrze, że czasem jest taki "czorcik", który mobilizuje do działania. Po całodniowym spacerze wydawało mi się, że energia gdzieś się ulotniła i, że nie jestem w stanie ruszyć palcem. Emi ma jednak dar przekonywania, na słowa "dość tego, obiecałaś!" pełna mobilizacja, i teraz dopiero czuję zmęczenie hehe. Pewne pokłady energii drzemią gdzieś uśpione, ale łatwiej powiedzieć "zrobimy to jutro", niż ruszyć tyłek. Dlatego dziękuję mojemu dziecku za upór w dążeniu do celu jakim jest pokazanie matce, że może więcej :)

Sałatka z jajkiem, brokułem i kurczakiem

Składniki:

* 1 brokuł
* 4 jajka
* 1,5 piersi z kurczaka
* 30 g migdałów pokrojonych w słupki
* przyprawa do kurczaka

Sos:

* 4 łyżki majonezu
* 2 łyżki mleka
* 2 łyżki jogurtu
* 2 ząbki czosnku
* odrobina koperku
* pieprz
* opcjonalnie szczypta przyprawy tzatziki (do smaku)

Przygotowanie:

Brokuła kroimy na różyczki, wrzucamy do wrzącej, posolonej wody,blanszujemy i wyjmujemy minutach na durszlak. Jajka można ugotować też na półtwardo, ładniej wtedy wyglądają, ale wszystko zależy od preferencji smakowych. Piersi z kurczaka kroimy w kostkę posypujemy przyprawą i odstawiamy na chwilkę, żeby się przegryzło, potem podsmażamy. Migdały wrzucamy na chwilkę na rozgrzaną, suchą patelnię, aż nabiorą złotego koloru i wydobędzie się z nich wspaniały aromat.  Wszystkie składniki sosu mieszamy ze sobą, ja blenduję, sos jest wówczas bardzo puszysty. Do miski wrzucamy na przemian różyczki brokuła, kurczaka, posypujemy migdałami, a na wierzchu układamy pokrojone na ćwiartki jajka, polewamy sosem i zabijamy pierwszy głód :)


Smacznego!!!



środa, 23 kwietnia 2014

Sernik bazyliowy

  Tym razem ogromne zaskoczenie i to właśnie uwielbiam w kuchni. Oczywiście nie jest to efekt moich eksperymentów, a raczej przetestowanie już gotowego przepisu, ale kiedyś i na mnie przyjdzie pora, podobno jeszcze jestem młoda... Według mnie najlepsze przepisy na serniki pochodzą z Kwestii Smaku i właśnie z nich najczęściej korzystam. Każdemu, kto lubi nowe doświadczenia smakowe, polecam zrobienie tego sernika.
  Najczęściej bywa  tak, że upiekę coś i  jako ostatnia próbuję, ale nie mogłam się powstrzymać, musiałam  choć skubnąć. Oderwałam jakiś odstający skrawek, uhm mniam nawet dobre pomyślałam. Uznałam, że nie tylko jest zjadliwy, ale zdecydowanie warto pokazać go innym. Moimi degustatorkami zostały dziewczyny w pracy. Przywiozłam niezbyt dużą porcyjkę na spróbowanie i fajne było to, jak każda po kawałeczku kosztowała. Wspaniałe uczucie, gdy słyszy się pochwały. Co lepsze nawet posmakował mojej mamie, która jak się dowiedziała, że upiekłam sernik z bazylią, zrobiła minę w stylu "coś Ty znowu wymyśliła?". Później przyznała, że nie spodziewała się, że to da się zjeść. Właśnie dlatego tak kusiło mnie upieczenie go, chciałam się przekonać na własnej skórze jaki będzie efekt. Smak bazylii jest zdecydowanie wyczuwalny, ale przy tym bardzo orzeźwiający, do tego cytrynowa śmietana, kiwi i truskawka... hmm wszystko idealnie do siebie pasuje. Czasem sobie myślę, że fajnie byłoby tworzyć nowe połączenia smakowe. Cóż nie pozostaje nic innego jak przesiadywanie w kuchni, bo im więcej się próbuje tym więcej pomysłów się pojawia. Lata prób i błędów,  i powstaną dzieła sztuki kulinarnej :)

Sernik bazyliowy                     

Składniki:

Spód:

* 150 g ciastek kruchych czekoladowych
* 2 łyżki masła

Masa serowa:
(Składniki powinny mieć temperaturę pokojową)

* 500 g twarogu tłustego ( lub dobrego sera sernikowego)
* 500 g mascarpone
* 1 i 1/2 szklanki cukru
* 3 płaskie łyżki mąki pszennej lub ziemniaczanej
* 200 ml śmietanki kremówki 30%
* 2 doniczki bazylii ( z dużą ilością liści)
* 5 jajek

Wierzch:

* 300 g śmietany 12% lub 18% (gęstej, homogenizowanej)
* 1 łyżka cukru waniliowego
* 1 łyżka cukru
* 1 łyżka soku z cytryny
* skórka starta z jednej cytryny

Dodatkowo:

* 2- 3 świeże kiwi
* kilka truskawek

Przygotowanie:

Spód: Tortownicę o wymiarach 24-26 cm wykładamy papierem, przed zamknięciem tortownicy, papier wypuszczamy na zewnątrz (powinien utworzyć spódnicę). Ciastka  kruszymy  na piasek (można blenderem, albo wrzucamy do woreczka i uderzamy tłuczkiem). Dodajemy roztopione masło, przygotowanym ciastem wykładamy dno tortownicy, mocno dociskamy i wkładamy do lodówki.
Masa serowa: Zwykle do serników używam gotowego sera sernikowego firmy Delfiko, dlatego pomijam proces mielenia sera. Łączymy oba rodzaje serów (sernikowy i mascarpone), dodajemy cukier, mąkę i miksujemy około 2 minuty (na najniższych  obrotach), aż do połączenia się składników.  Do kielicha blendera lub  rozdrabniacza wlewamy śmietankę kremówkę po czym dorzucamy liście bazylii. Całość miksujemy, aż powstanie gładka masa, jeśli jest problem ze zmiksowaniem można dodać jajko. Zieloną masę wlewamy do masy serowej i miksujemy do czasu, aż składniki się połączą (około 2 minuty). Następnie dodajemy po jednym jajku (miksujemy na najniższych obrotach, około 30 sekund po każdym dodanym jajku).
Piekarnik nagrzewamy do 175 stopni (góra i dół, bez termoobiegu). Na spód z ciasteczek wylewamy zieloną masę serową i pieczemy przez 15 minut, po czym zmniejszamy temperaturę do 120 stopni i pieczemy przez 80 minut.
Wierzch: Wysuwamy sernik z piekarnika i rozprowadzamy na jego powierzchni śmietanę wymieszaną z cukrem waniliowym, cukrem, sokiem z cytryny i startą skórką.  Ponownie wstawiamy do piekarnika i pieczemy jeszcze przez 15 minut. Sernik studzimy stopniowo, najpierw tylko uchylamy drzwiczki. kiedy sernik jest już całkowicie wystudzony, zdejmujemy obręcz i wkładamy na kilka godzin do lodówki, najlepiej na całą noc. Przed podaniem dekorujemy obranym i pokrojonym na plasterki kiwi, a także truskawką i jeśli nam zostaną- listkami bazylii. Później możemy śmiało zabrać się za degustację...

Smacznego!!!










niedziela, 20 kwietnia 2014

Koszyczek wielkanocny

 Chciałam przy okazji tego posta życzyć wszystkim odwiedzającym zdrowych, radosnych i rodzinnych Świąt :)
  Po ciężkim tygodniu i wczorajszym szaleństwie w kuchni, dziś marzyłam tylko o tym, żeby usiąść. Nie wiem jak to się dzieje, ale zawsze mam za mało czasu...
  Doskonale zdaję sobie sprawę, że przepis na wielkanocny koszyczek przyda się dopiero za rok, ale wierzcie mi warto. Niestety, żeby dodać posty w odpowiednim czasie musiałabym mieć tydzień wolnego, albo przygotować materiał znacznie wcześniej, co też nie byłoby takie proste... Można powiedzieć, że przy świątecznej krzątaninie jest to strata czasu, ale odpowiednie jego rozplanowanie i wcale nie odczuwa się że były to chwile zmarnowane. Szczególnie dla rodziców, którzy w czasie tej świątecznej gorączki powinni się na chwilę zatrzymać i zdziwić jakie pomysły drzemią ukryte w tych małych główkach. Ciasto rośnie przez 2 godziny i nie trzeba przy nim stać, potem rolowanie, a radość po wyjęciu z piekarnika-bezcenna.
  W przyszłym roku będę miała już większe doświadczenie w wałkowaniu i w wyplataniu, użyję mniejszej miski, a przede wszystkim nie zapomnę posmarować jajkiem. Po 10 minutach w piekarniku, gdy koszyczek nie nabierał koloru stwierdziłam, że chyba coś jest nie tak, szybka analiza i okazało się, że zapomniałam posmarować jajkiem. Smarowałam go już w piekarniku i miałam utrudniony dostęp, dlatego też nie wyszedł tak idealnie błyszczący, niemniej jestem dumna. Człowiek uczy się na błędach i mam nadzieję, że w przyszłym roku będzie już idealny :) Ciasto mnie nie zawiodło, a tego najbardziej się obawiałam. Nawet Emilka dołożyła wszelkich starań, żeby ciasto ładnie wyrosło. Najpierw zrobiła masaż recytując wierszyk "idzie Pani na szpileczkach, idą słonie, itd...", potem delikatnie pogłaskała i oddała do wyrośnięcia. Co chwilę biegała, żeby sprawdzić czy przypadkiem nie wybuchło, bo przecież rosło, niesamowite jest to jak różne myśli przychodzą dzieciakom do głowy :) To co dla dorosłych jest oczywiste dla dzieci jest zagadką wszechświata. Przez 2 godziny pytała na zmianę "zrobimy w końcu coś z tym ciastem?", "długo jeszcze?". Oczywiście cała praca przy koszyczku była świetną zabawą. Najpierw rolowanie paseczków, które było łatwizną, bo wprawy nabrałyśmy podczas zabawy z plasteliną, potem układanie wałeczków "pod, nad", choć z różnym efektem :) Koszyczek wyszedł duży, bo tylko taką miskę miałyśmy w domu, ale po raz pierwszy nie było problemu żeby wszystko upchać. Najczęściej pojawiającym się pytaniem było "czy da się go zjeść?". Otóż da się, ale zaraz po upieczeniu i wtedy też najlepiej jest połączyć rączkę z koszem, potem ciasto robi się twarde i może być ciężko.
Przepis na koszyczek podpatrzyłam u Słodkiej Babeczki




Koszyczek wielkanocny                           

Składniki: (2 koszyczki lub 1 większy)

* 4 szklanki mąki pszennej
* 25 g świeżych drożdży
* 1 szklanka ciepłego mleka
* 1/2 łyżeczki soli
* 1/4 szklanki cukru
* 4 łyżki oleju
* 1 jajko

Dodatkowo:
* 1 roztrzepane jajko, do posmarowania koszyczka





Przygotowanie:

Do miski wsypujemy mąkę i mieszamy z solą. W mące robimy dołek, wsypujemy cukier, pokruszone drożdże i zalewamy połową podgrzanego mleka (powinno być ciepłe nie gorące). Zawartość dołka delikatnie zasypujemy mąką. Zostawiamy do wyrośnięcia na 20 minut. Gdy rozczyn jest już wyrośnięty dodajemy jajko, olej, resztę mleka i wyrabiamy gładkie ciasto. Gdyby bardzo się kleiło do rąk można dodać mąki, a następnie masaż hehe. Zostawiamy do wyrośnięcia na 2 godziny.
Potrzebna będzie miska o średnicy około 20 cm (u mnie była większa). Odwracamy ją do góry dnem, wykładamy folią i smarujemy masłem. Z ciasta formujemy wałeczki, najlepiej jednej grubości i układamy pionowo na misce, zostawiamy troszkę dłuższe, żeby zawinąć ostatni poziomy wałeczek . Następne wałeczki przeplatamy poziomo, najpierw pod potem nad, drugi poziomy wałeczek zaczynamy przeplatać zaczynając nad wałeczkiem i kontynuujemy tak jak pierwszy (góra, dół dookoła miski). Uformowany koszyczek smarujemy dokładnie jajkiem. Wycinamy kółko i przykładamy na czubek miski, aby koszyczek stał równo. Wkładamy miskę do nagrzanego do 180 stopni piekarnika i pieczemy około 25 minut. Po 10-15 minutach warto zajrzeć bo kółeczko na czubku koszyczka może się przypiekać, wówczas należy położyć na nim kawałeczek folii aluminiowej.
  Po upieczeniu kosza, czas na rączkę. Rolujemy 3 wałeczki, łączymy razem, a następnie robimy warkocz i kładziemy na środek miski, której używałyśmy do wypieku kosza. Pieczemy 10-15 minut w  180 stopniach. Po wystudzeniu łączymy rączkę z koszykiem, za pomocą wykałaczek. Tak przygotowany koszyczek zabieramy do święcenia, jest tylko jedno ale... musimy trzymać go od dołu, gdyż łączenie nie jest na tyle stabilne by dało się utrzymać zawartość koszyczka.

Świetnej zabawy!!!














środa, 9 kwietnia 2014

Ziemniaki faszerowane szpinakiem


Szybka i bardzo dobra przekąska, gdy trzeba czymś uraczyć gości, a w lodówce pustki. Śmiało można też użyć ich jako dodatek do mięsa, zamiast klasycznego puree. Sprawdzą się także na grillu, poza tym każdy może dowolnie kombinować z farszem. Ziemniaki układamy na folii aluminiowej  zawijamy i układamy na tacce, ponieważ trochę improwizuję, nie wiem jaki czas będzie potrzebny do ich przygotowania. Jednak zawsze w takie wieczory jest tak zwany Mistrz Grilla, osoba, która ma misję nakarmienia wszystkich. Jestem przekonana, że świetnie wywiąże się z tego zadania i dopilnuje, by ser się idealnie rozpuścił. Jeśli ziemniaki będą dobrze podgotowane, będzie to pewnie kwestia 15-20 minut, a potem jeszcze plaster mozzarelli i doglądanie aż się roztopi. Jeszcze w tym roku nie miałam okazji grillować, choć pogoda sprzyja już od dawna. Na domiar złego zostałam rozłożona na łopatki przez jakieś choróbsko, więc mogę tylko pomarzyć o nocy pod gwiazdami, a ziemniaczki wędrują do piekarnika...


 Ziemniaki faszerowane szpinakiem

Składniki:

* 8 średnich ziemniaków
* 3 łyżki mleka
* 500 g świeżego szpinaku
* 3 ząbki czosnku
* 2 łyżki śmietany 18 %
* 2 łyżki masła
* sól
* pieprz
* szczypta gałki muszkatołowej
* ostra papryka w proszku
* 1 kulka mozzarelli
* 100 g startego sera żółtego

Opcjonalnie (dla mięsożerców) :                                                           Fot. Piotr Kunc                                                                                                           
* 8 plasterków wędzonego boczku (pokrojonych w kostkę i podsmażonych) lub
* 1 mała pierś z kurczaka (pokrojona w małe kawałki i podsmażona z ulubioną przyprawą)
* kilka plastrów sera feta (pokrojonych w kostkę)
* salsa pomidorowa lub sos czosnkowy

Przygotowanie:

Ziemniaki szorujemy i gotujemy w mundurkach w posolonej wodzie. Po około 20 minutach wyjmujemy  i gdy ziemniaki trochę przestygną, kroimy na pół i wydrążamy za pomocą łyżki miąższ zostawiając około 0,5 cm obwódki. Każdego ziemniaka delikatnie posolić i posypać ostrą papryką. Chyba,że ziemniaki po ugotowaniu są już wystarczająco słone, to wówczas pomijamy sól. Wydrążony miąższ  z ziemniaków dusimy z kilkoma łyżkami mleka jak na puree, możemy też łyżką wymieszać rozgniatając. Rozgrzewamy patelnię, dajemy łyżkę masła i wrzucamy przeciśnięty przez praskę czosnek, jak się odrobinę przyrumieni dorzucamy pokrojony w paski szpinak. Całość dusimy przez chwilę na małym ogniu, dodajemy śmietanę i doprawiamy solą, pieprzem oraz gałką muszkatołową. Puree mieszamy ze szpinakiem i startym na grubych oczkach żółtym serem. Jeśli używamy boczku, kurczaka lub fety, to jest to odpowiedni moment na ich dodanie. Tak przygotowanym nadzieniem wypełniamy wydrążonego ziemniaka i wkładamy na 15 minut do piekarnika nagrzanego do 200 stopni, po tym czasie układamy plasterek mozzarelli  i zapiekamy aż ser się roztopi. Najlepiej smakują ciepłe, podane z ulubionym sosem, u mnie czosnkowy lub salsa pomidorowa.

Smacznego!!!




poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Czekoladowe muffinki z bitą śmietaną

Czekoladowe babeczki są moimi ulubionymi, szczególnie, że niewiele jest przy nich pracy, a efekt zawsze murowany. Łakomczuszki dzień wolny zawsze wykorzystają na jakieś słodkości. Już tyle razy obiecywałam sobie, że to ostatnia kostka czekolady, a tu aż dwie tabliczki, ale czego nie robi się z miłości...? Do jedzenia rzecz jasna :) Mogłoby ubyć trochę tu i ówdzie, ale ktoś musiałby zresetować moją pamięć i wymazać doznania jakie wywołuje jedzenie słodyczy. Dla tych co liczą kalorie, niestety, nie ma co ukrywać przygotujcie się na bombę kaloryczną, choć zawsze można pominąć bitą śmietanę. Często zdarza się tak, że zjadamy jeszcze ciepłe babeczki, bo wtedy czekolada fajnie wypływa z wnętrza, poza tym ile można czekać?  Zapach jaki wydobywa się z piekarnika kusi Wydaje mi się, że czekolady jest w sam raz, choć dodatkowe kostki sprawiają, że może i nawet jest jej troszkę więcej, do tego delikatna bita śmietana i zabieramy ją na śniadanie u Tiffany'ego...

Składniki:

* 250 g mąki pszennej
* 2 łyżeczki proszku do pieczenia
* 1 łyżeczka sody
* 180 g cukru pudru
* 2 tabliczki czekolady (gorzka lub mleczna)
* 2 łyżki  kakao
* 1 duże jajko ( lub dwa małe)
* 90 ml oleju
* 200 ml mleka

Dodatkowo:

* garść orzeszków ziemnych bez soli
* bita śmietana
* 12 kostek białej i 12 kostek gorzkiej czekolady


 Przygotowanie: 

Mąkę mieszamy z proszkiem, sodą, cukrem, dodajemy starte na tarce czekolady i kakao. Osobno łączymy mokre składniki: rozkłócone jajko, olej i mleko, wlewamy do suchych i delikatnie mieszamy. Formę do muffinów wykładamy papilotkami, nakładamy łyżkę masy, następie dajemy po kostce białej  i gorzkiej czekolady i przykrywamy kolejną łyżką ciasta. Orzechy siekamy na małe kawałki i posypujemy babeczki. Wkładamy do piekarnika nagrzanego do 200 stopi i pieczemy przez 20 minut. Do tak zwanego suchego patyczka. Kiedy babeczki wystygną wyciskamy bitą śmietanę.


 Smacznego!!!