sobota, 20 grudnia 2014

Nalewka pomarańczowo-miodowa

Czasem wieczorem, po całym dniu pracy przyjemnie jest usiąść i wypić coś pokrzepiającego. Przepis podpatrzyłam na blogu Boron Appetit i pierwszym co mnie skusiło było zdjęcie, i niesamowity kolor nalewki. Poza tym uwielbiam pomarańcze i wyobrażałam sobie, że to będzie świetnie smakowało i rzeczywiście tak jest. Spodziewałam się jednak, że imbir będzie bardziej wyczuwalny, ale znika gdzieś w pomarańczowym raju...

Nalewka pomarańczowo-miodowa   
(2 butelki 0.5 litra) 

Składniki:
* 0,5 litra wódki
* 1szklanka wrzątku
* 2 płaskie łyżki cukru
* 3 łyżki miodu płynnego
* 8 pomarańczy
* 4 plasterki imbiru



Przygotowanie:

Najpierw przygotowujemy pomarańcze szorujemy i przelewamy gorącą wodą. Następnie obieramy ze skórki za pomocą obieraczki do ziemniaków lub cienkiego nożyka. Skórka nie może mieć śladów białej błonki, bo nalewka będzie gorzka. Do słoika wlewamy wódkę, dokładamy skórkę razem z imbirem.  i odstawiamy w chłodne, ciemne miejsce na 8 dni. Pamiętamy, by co jakiś czas potrząsać słoikiem. Po tym czasie przecisnąć sok z 8 pomarańczy (plus te dwie z których obraliśmy skórki) i przecedzić do słoika, w którym są skórki, imbir i wódka. Do ugotowanej wody dajemy cukier i mieszamy, aż do rozpuszczenia. Czekamy, aż wystygnie wówczas dodajemy miód i wlewamy do słoja. Mieszamy ponownie i zostawiamy na dobę w słoiku. Następnego dnia przelewamy przez gazę i rozlewamy do butelek. Nalewkę wstawiamy do lodówki i w taki sposób przechowujemy.

Smacznego!!!


poniedziałek, 15 grudnia 2014

Domek z piernika

Hurra, udało się!!! Już w zeszłym roku zabierałam się za stworzenie własnego domku z piernika. Miałyśmy już gotowe elementy i wielkie plany co do ozdabiania, niestety na tym się skończyło. Domek nigdy nie powstał, a ściany przeleżały kilka miesięcy w zapomnieniu. W tym roku postanowiłam, że domek stanie, tym bardziej, że Emilka jest już większa i na pewno mi pomoże. Stworzyłyśmy szablon naszego piernikowego domku, niektóre jego elementy powstały "na oko". Na budowanie realnych domów nie miałabym najmniejszych szans :D W całym domu pachniało piernikami, ale to nie koniec, bo pachnie do tej pory. W końcu wolny weekend i czas na dokończenie tego co zaczęłyśmy, bo Emilka nie dała za wygraną. Każdego dnia pytała kiedy będziemy dekorowały domek i gdy odpowiadałam "dzisiaj nie damy rady", słyszałam "bo?!". Znów pojawił się u nas ten etap, gdy dzieci pytają "dlaczego?", z tą różnicą, że Emi pyta "bo?", czasem sama nie wiem gdzie znaleźć odpowiedź.
W końcu musiałam ustalić datę i dotrzymać danego słowa. Myślałam, że dekorowanie pójdzie łatwiej, choć z tym raczej nie miałam problemu, gorzej jeśli chodzi o sklejanie ścian, a najgorzej było z dachem... Pewnie z karmelem byłoby szybciej, ale nie liczyłam na swoją precyzję i o ile ściany bez problemu się połączyły to dach opadał. Musiałam go przytrzymywać, aż lukier zastygł na tyle, że nie opadał, trwało to chyba 15 minut, ale było warto :) Zaraz po upieczeniu piernik można przyciąć, by wszystkie boki były równe, podczas pieczenia zmieniają się troszkę wymiary. Ja nie przycinałam i nie stanowiło to jakiegoś wielkiego problemu, po prostu dokładałam więcej lukru.
Przepis wzięłam z bloga Moje Wypieki, ponieważ testowałam go wcześniej i byłam zadowolona nie chciałam już sprawdzać innego. Z przepisu wyszły mi dwa domki, niestety drugi nie dotrwał, ponieważ dwie ściany uległy zniszczeniu podczas dzikich harców Emilki i kota. Chciałam jeszcze je ratować, ale uznałam, że nie będę miała czasu na zrobienie drugiego, dlatego powoli zaczynamy podjadać poszczególne elementy.
Zdecydowanie polecam wybudowanie takiego domku, frajda jest niesamowita! Dodatkowo dzieciaki pomagają co nieco, więc jest chwila spokoju, do czasu, aż się nie znudzą, a wtedy musimy skończyć sami.

Domek z piernika                                                

                                                                               
Składniki:

 * 600 g mąki pszennej
 * 250 g margaryny do pieczenia
    (można zastąpić masłem,
    jeśli zamierzacie domek zjeść)
 * 200 g ciemnego cukru
    (najlepiej muscovado)
 * 7 łyżek płynnego miodu
    lub golden syrupu
 * 1,5 - 2 płaskie łyżeczki sody oczyszczonej
 * 5 łyżeczek przyprawy korzennej do piernika

Lukier:

* 1 białko
* 1 szklanka cukru pudru

Przygotowanie:

W małym garnku podgrzewamy margarynę, cukier, miód lub golden syrup, mieszamy od czasu do czasu , do rozpuszczenia cukru i masła. Zdejmujemy z palnika, lekko studzimy (choć może być ciepłe).
Do miski wsypujemy suche przyprawy (mąkę, sodę i przyprawę) i mieszamy łyżką, następnie dodajemy przestudzoną masę maślano- miodową i miksujemy na gładką masę. Jeśli masa będzie zbyt sypka można dodać łyżkę miodu.
Ciasto piernikowe wałkujemy na grubość 4 - 5 mm (grubsze ściany są solidniejsze). Wycinamy ściany domu, dach i komin z przygotowanych szablonów.Ciasto wałkowałam pomiędzy dwoma arkuszami papieru, wycinałam potrzebne elementy i przenosiłam na jednym z papierów ( ciężko byłoby przenosić samo ciasto). W wycięte okienka dawałam landrynki, czasem nawet dwie, wychodził fajny kolorowy witraż. Z podanego przepisu wyszły mi dwa domki, ale wałkowałam na jakieś 3 mm, ciasto się nie łamało po upieczeniu, ani w trakcie sklejania. Wystarczyło też na płotek, chodnik, zwierzęta, ludziki, a z wyciętych serduszek zrobiłam ciasteczka na choinkę, robiąc większą dziurkę na zawieszkę i w wycięty środek wkładając landrynkę.
Pieczemy w temperaturze 180ºC przez około 12 minut. Ważne, że brzegi powinny się zacząć wyraźnie brązowić. Odczekać chwilę (ciasto będzie miękkie i wówczas jest odpowiedni moment, aby je równo poprzycinać), następnie wyłożyć do wystudzenia wtedy też układałam na poszczególnych elementach  książki, aby się nie odkształciło.

Lukier:

Do miski dajemy cukier puder, białko i mieszamy pałką, albo łyżką. Jeśli okaże się, że nasze białko, jest większe, rzadsze, dosypujemy cukru pudru, konsystencja lukru powinna być bardzo gęsta. Chyba z 4 razy dorabiałam lukier i za każdym razem wychodził mi inny. Prawdopodobnie przy sklejaniu dachu był trochę za rzadki i dlatego musiałam przytrzymywać.  Najpierw zaczęłyśmy od dekorowania ścian, a dopiero później je sklejałyśmy. Tekturę owijałyśmy folią aluminiową, na niej układałyśmy posklejane ściany.
Ach siedzę i podziwiam...

Życzymy powodzenia i wielu ciekawych pomysłów :D




sobota, 6 grudnia 2014

Crusty Hard Rolls

Dawno już nie brałam udziału we wspólnym wypiekaniu. Dziś szybko przed pracą udało się zrobić pyszne bułeczki, ach takie śniadania mogłabym jeść zawsze!!! Mam w planie nawet wcześniejsze pobudki, bo naprawdę warto. Są wspaniałe, a skórka chrupiąca i jeszcze dodatek maku. Wspomnienie dzieciństwa powraca i sprawia, że śniadanie staje się przyjemnym początkiem dnia. Topiące się na cieplutkiej jeszcze bułeczce masło i ciepłe mleko pomagają przenieść się w odległe czasy. Nawet Emilka zajadała z apetytem i dziś pytała czy są jeszcze bułeczki. Dodawałam po połowie mąki pszennej i mąki pełnoziarnistej Przepis zdecydowanie polecam, a pochodzi on z bloga Buszująca w kuchni.

Crusty Hard Rolls        

Składniki
* mąka pszenna, 390 gram
* drożdże suche, 6 gram
* letnia woda, 250 ml
* sól, 1 i 1/2 łyżeczki
* cukier, 1 i 1/2 łyżeczki
Dodatkowo:
* jajko + 1 łyżka mleka do smarowania
* mak, sezam


Przygotowanie
1. Wszystkie składniki na ciasto wsypujemy do miski i wyrabiamy przez 10 minut. Zasypujemy mąką, miskę przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce do podwojenia objętości.
2. Ciasto dzielimy na 8 równych części. Aby bułeczki miały ładny kształt i rosły w górę należy postępować w następujący sposób: każdą z części rozpłaszczyć na placuszek, następnie boki ściągnąć do góry (na kształt sakiewki), znowu placuszek i znowu sakiewka. Dopiero wtedy formujemy podłużne bułki i układamy na blaszce wyłożonej papierem. Odstawiamy w ciepłe miejsce do ponownego napuszenia (około pół godziny). Smarujemy jajkiem rozbełtanym z mlekiem i posypujemy makiem. Robimy głębokie nacięcia na środku każdej bułeczki.
3. Pieczemy w piekarniku (funkcja góra-dół) rozgrzanym do 220 stopni przez 15-20 minut.

Smacznego!!!



Razem ze mną wypiekały:

Dorota - Moje małe czarowanie 
Małgosia - Smaki Alzacji 
Joanna - Różowa kuchnia
Alina - Ala piecze i gotuje
Bożena - Moje domowe kucharzenie 

Iza - Smaczna Pyza 

poniedziałek, 24 listopada 2014

Sałatka z rukolą, kozim serem i kurczakiem

Coś w sam  raz na leniwy weekend.Tak miał wyglądać początek, ale weekend już za nami, a post sam się nie napisał hehe. Bywają ciężkie weekendy i taki miałam okazję właśnie zaliczyć, ani chwili wolnego, by zasiąść i skończyć to, co zaczęłam w piątek. Cóż na przyjemną poniedziałkową obiado-kolację również sprawdzi się idealnie, takie przedłużenie weeendu. Podobnie jak z pisaniem postu i do przepisu miałam już kilka podejść, ale zawsze czegoś mi brakowało i w efekcie wychodziło coś zupełnie innego. Przepis podejrzałam na Kwestii Smaku, dodałam jednak kurczaka, bo bez dodatku mięsnego, jakoś mi nie pasowało :) Można też zamienić roladkę sera koziego na ser pleśniowy camembert. Ser kozi ma dość wyraźny i specyficzny smak, trzeba jednak najpierw spróbować, by móc samemu zdecydować. Ja następnym razem zrobię z okrągłym camembertem, usmażę go w całości i dopiero na talerzu podzielę. Jeśli chodzi o rozbrojenie granatu, to najlepiej podzielić go na 4 części i każdą delikatnie rozchylić, a następnie łyżeczką wyciągać nasionka. Próbowałam uderzać łyżką w skórkę przepołowionego granatu, ale nie szło mi to tak łatwo jak w przypadku podzielenia na 4 części. Pamiętajmy też o tym, że granat wybucha i puszcza sok, który ciężko sprać.

Sałatka z rukolą, kozim serem i kurczakiem 


Składniki:

* 2 garści rukoli
* 1/4 owocu granatu
* 1roladka sera koziego (200 g)
* 4 łyżki oliwy
* 5 łyżek migdałów
* 6 łyżek żurawiny ze słoiczka
* 2 łyżki octu balsamicznego
* sól
* świeżo mielony kolorowy pieprz
* 1 pierś z kurczaka
* przyprawa arabska zatar



Przygotowanie:

Umytą rukolę układamy z boku talerza. Granat dzielimy na cztery części, a następnie delikatnie rozchylamy skórę i wyjmujemy ziarenka, które sypiemy na rukolę. Żurawinę mieszamy z 2 łyżkami octu balsamicznego i po połowie rozsmarowujemy na każdym talerzu. Pierś z kurczaka obieramy z błonek, najlepiej jeśli nie będzie zbyt gruba, lepiej się wówczas podsmaża. Jeśli jednak mamy spory kawałek można ją delikatnie rozbić, albo przeciąć w poprzek. Mięso posypujemy delikatnie solą, następnie przyprawą arabską zatar, całość podsmażamy na kilku łyżkach oleju, 3-4 minuty z każdej strony. Zdejmujemy i kroimy po ukosie na 1,5cm plasterki i układamy na rukoli. Podczas smażenia kurczak przygotowujemy dwie miseczki, do jednej wlewamy oliwę, a do drugiej wsypujemy migdały. Serek kozi kroimy na 1,5 cm plasterki, maczamy je w oliwie, a na koniec posypujemy migdałami, delikatnie dociskając. Wkładamy na rozgrzaną patelnię z niewielką ilością oliwy obsmażamy  przez około minutę z każdej strony, tak by uzyskać delikatny, złoty kolor. Migdałami, które pozostały na patelni posypałam rukolę. Serek kozi układamy na sosie z żurawiny.

Smacznego!!!





piątek, 21 listopada 2014

Sernik z musem śliwkowym

Sernik bardzo ciekawy, fajne jesienne połączenie smaków i zapachów. Bardzo lubię śliwko i cynamon, więc wybór wydał się oczywisty. Na początku trochę byłam zawiedziona, bo pod wpływem temperatury mus oddzielał się od sernika. Jednak po kilku godzinach w lodówce, wszystko idealnie ze sobą współgrało i nie mogłam się powstrzymać, by nie podjadać. Lubię robić spody z gotowych ciasteczek, zajmują mniej czasu, ale coraz częściej zaczynam się zastanawiać co jem. Większość produktów zawiera dziwne składniki, o których nawet nie mamy pojęcia. Mamy do wyboru coraz więcej artykułów, ale niestety wszystko kosztem jakości,  co z tego, że smak jest lepszy, skoro do jego poprawy użyto jakiegoś świństwa. Warto pomyśleć o swoim zdrowiu i zastanowić się chwilę dłużej nad tym jakie produkty wybieramy ze sklepowych półek...

Sernik z musem śliwkowym              


Składniki:

Spód: 

* 250   ciasteczek kakaowych
* 1 łyżeczka cynamonu
* 3 łyżki masła


Masa serowa:

* 1 kg twarogu sernikowego
* 1 i 1/2 szklanki cukru
* 3 łyżki mąki ziemniaczanej
* 5 jajek
* skórka starta z 1 pomarańczy

Mus śliwkowy:

* 800 g śliwek
* 1 cukier waniliowy
* 10  g żelatyny w proszku
   (1 pełna łyżka)
* 5-6 łyżek likieru  amaretto
   lub wody
* 600  śmietanki kremówki 30%
   bardzo dobrze schłodzonej
* 2/3 szklanki cukru pudru

Dodatkowo:

* obrane orzechy laskowe
* rozpuszczalne kakao

Przygotowanie:


Spód: Przygotowujemy blaszkę o wymiarach 25x36 cm. Ciasteczka wkładamy do blendera i rozdrabniamy, dodajemy cynamon i roztopione masło, całość mieszamy i wykładamy na spód formy.
Masa serowa: Piekarnik nagrzewamy do 175 stopni C. Do miski dajemy ser, cukier, mąkę i całość krótko miksujemy na najniższych obrotach, aż do połączenia się składników. Wówczas dodajemy po jednym jajku, po każdym miksujemy 15 sekund. Na koniec dodajemy skórkę z pomarańczy i krótko miksujemy. Masę wylewamy na spód i wkładamy do piekarnika na 15 minut, po tym czasie zmniejszamy temperaturę do 120 stopni i pieczemy jeszcze 35 minut. Wyjmujemy i studzimy.
Mus śliwkowy: Śliwki myjemy i wyjmujemy pestki. Około 400 g przepołowionych śliwek układamy na blaszce do pieczenia i wkładamy do piekarnika nagrzanego do 200 stopni C, a następnie pieczemy przez 30 minut. Wyjmujemy z piekarnika i kroimy na mniejsze kawałki,taką samą czynność wykonujemy również w przypadku świeżych śliwek. Oba rodzaje pokrojonych śliwek z dodatkiem cukru waniliowego miksujemy blenderem. Do garnuszka wlewamy likier amaretto lub  wodę, dodajemy żelatynę i całość mieszamy, a następnie odstawiamy na 10-15 minut. Po tym czasie na małym ogniu podgrzewamy żelatynę, ciągle mieszamy i uważamy aby jej nie zagotować.Gdy jest już wystarczająco ciepła dodajemy w odstępach po jednej łyżce musu śliwkowego i mieszamy, łącznie około 4-6 łyżek musu. Tak połączone składniki dodajemy do pozostałego musu i całość dobrze mieszamy. Przed  ubiciem śmietanki metalową miskę i trzepaki do miksera schładzamy w lodówce. Śmietanka też powinna być porządnie schłodzona. Następnie do miski wlewamy śmietankę kremówkę, sypiemy cukier puder i ubijamy całość, najpierw na małych (około 3 minuty), a potem na średnich obrotach, aż do uzyskania sztywnej piany. Do ubitej śmietany dodajemy mus śliwkowy i miksujemy na małych obrotach, aż do połączenia się składników. Wówczas wykładamy na masę serową, układamy po jednym orzeszku laskowym (uprażonym na patelni i obranym ze skórki) i przesiewamy przez sitko rozpuszczalne kakao. Na koniec wstawiamy do lodówki, najlepiej na całą noc.

Smacznego!!!











poniedziałek, 17 listopada 2014

Rozgrzewająca zielona herbata z granatem

  Coraz więcej szarych dni, jedyne o czym wówczas marzę, poza słońcem, jest coś rozgrzewającego, co wprowadzi mnie w dobry nastrój. Odkryłam wspaniałą herbatę, lubię takie doświadczenia, niby nic, a tyle radości. Szczególnie teraz, gdy powietrze jest suche, a zapotrzebowanie na napoje wzmożone, dobrze urozmaicić sobie dzień takim specjałem. Co najlepsze  zasmakowała nawet Emilce, bardzo mnie to ucieszyło, bo jest raczej wybredna jeśli chodzi o nowe smaki. Dziś jednak chętnie jadła wszystkie owoce, a gdy przekonała się do granatu, to i moją herbatkę popijała, a na koniec zażyczyła szklaneczkę dla siebie.       Ostatnio bardzo popularne zrobiło się picie napoi ze słoiczków, czyżby powrót do przeszłości? Dla mnie jak najbardziej, taki obraz wiąże się ze wspomnieniami z dzieciństwa, gdy po ciężkiej pracy wszyscy otwierali słoik z kompotem i gasili pragnienie. Szklanki nikomu nie były potrzebne, a przy okazji jaka oszczędność wody i czasu :)

Rozgrzewająca zielona herbata z granatem 
 
Składniki:

* 2 torebki zielonej herbaty
* pół owocu granatu
* 2 plasterki imbiru
* 2 plasterki cytryny
* miód do smaku










Przygotowanie:

Torebki herbaty umieszczamy w dzbanuszku wraz z plastrami cytryny i imbiru, zalewamy 2 szklankami gorącej wody i zaparzamy. W szklankach rozgniatamy ziarenka granatu i wlewamy zaparzoną herbatę wraz z plasterkiem cytryny i imbiru. Podajemy z dodatkiem miodu, na zdrowie :D







sobota, 15 listopada 2014

Sernik na marchewkowym spodzie

  Uwielbiam ten sernik i choć niektórzy mają innych swoich faworytów, dla mnie ostatnio on jest numerem jeden. Dość ciekawe połączenie smakowe. Spód tworzy niezwykle aromatyczne ciasto marchewkowe, następnie mega kremowa warstwa serowa i jeszcze smietankowo-serowy dodatek, a zwieńczeniem całości jest ananas. Przepis pochodzi z niezawodnej Kwestii Smaku, dzięki której serniki nigdy mi się nie znudzą :)
  Wybaczcie mi jakość zdjęć, ale piekłam już ten sernik 3 razy i za każdym razem znikał nim zdążyłam się obejrzeć, albo zwyczajnie brakowało czasu. Nie chciałam dłużej zwlekać z udostępnieniem przepisu, ale na pewno nie raz go jeszcze upiekę i wówczas uaktualnię fotki.
  Urok jesieni tkwi w jej kolorach, a ponieważ ostatnio często jeżdżę wiejskimi drogami, mam okazję podziwiać lasy zmieniające swe barwy, aleje drzew, które w słońcu nie mają sobie równych. Nawet Emilka uświadamiała ostatnio kotka
- Patrz teraz mamy jesień i dlatego za oknem jest tak kolorowo, tylko dobrze się napatrz bo ona szybko mija...
  Nie sposób się z nią nie zgodzić, bo pewnie lada chwila nadejdzie ten moment, gdy wszystkie liście opadną z drzew, choć w tym roku jesień nas wyjątkowo rozpieszcza. Zwykle wraz z 1 listopada znikają wszelkie kolory z drzew i wokół panuje plucha, a w tym roku piękne, ciepłe i słoneczne dni wyjątkowo nam sprzyjają. Lubię wieczory pachnące cynamonem i gorącą czekoladą, opatulone w ciepły sweter i zaopatrzone w ciekawą książkę. W kuchni pojawiają się inne składniki niż te używane wiosną czy latem. Korzenne przyprawy i zapachy  ogarniają całe mieszkania po czym wprawiają wszystkich domowników w zadumę i melancholię. Doskonale sprawdzi się wówczas sernik, gorąca herbata lub kawa z klimatyczną muzyką w tle. Brzmi ciekawie? W takim razie nie ma na co czekać i choć sernik wymaga kilku godzin pieczenia, to jest to czas, który można w przyjemny i ciekawy sposób spożytkować :)

Sernik na marchewkowym spodzie            

Składniki:

Ciasto marchewkowe:

* 150 g drobno startej marchewki
* 50 g ananasa, świeżego lub z puszki
   (daję 2 plasterki z puszki)
* 40 g posiekanych orzechów włoskich
* 40 g wiórków kokosowych
* 150 g mąki pszennej
* 1 łyżka cukru wanilinowego
* 1 łyżeczka przyprawy piernikowej
* 1 łyżeczka cynamonu
* 3/4 łyżeczki sody oczyszczonej
* 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia                             
* 2 jajka
* 100 g (1/2 szklanki) brązowego cukru
* 100 ml oleju roślinnego lub roztopionego masła

Masa serowa:

* 500 g tłustego sera twarogowego
  zmielonego trzykrotnie ( może być śmietankowy-
 nie mieliłam go, albo dobry sernikowy z wiaderka i 
też nie trzeba mielić)
* 500 g sera mascarpone
* 3 łyżki mąki ziemniaczanej lub pszennej
* 1 i 1/2 szklanki cukru
* 5 jajek + 2 żółtka
* 80 ml (1/3 szklanki) śmietanki kremówki 36% lub 30%
* 2 łyżeczki ekstraktu z wanilii lub 2 łyżki cukru wanilinowego

Krem śmietanowo-serowy

* 125 g serka Philadelphia lub Twój Smak
* 200 g kwaśnej śmietany 12%
* 3- 4 łyżki cukru pudru

Dodatkowo:

* orzechy włoskie
* ananas

Przygotowanie:

Wszystkie składniki na sernik powinny być w temperaturze pokojowej. Potrzebujemy tortownicę o średnicy 26 cm smarujemy masłem i wypuszczamy papier do pieczenia tak by utworzył "spódniczkę"

Ciasto marchewkowe: Piekarnik nagrzewamy do 150 stopni. Będziemy potrzebowali 3 miski. Do pierwszej wrzucamy marchewkę startą na tarce o drobnych oczkach, ananasa pokrojonego w drobną kostkę, posiekane orzechy  i odstawiamy, bez mieszania. Do drugiej miski dajemy suche składniki: przesianą mąkę, cukier waniliowy przyprawę piernikową, cynamon, sodę, proszek do pieczenia i odrobinę soli, następnie wszystko mieszamy. Do trzeciej miski wbijamy jajka i ubijamy na wysokich obrotach, a gdy ich objętość się podwoi, powoli dodajemy cukier, aż do uzyskania gładkiej i puszystej masy. Kiedy już uzyskamy taki efekt dolewamy cienkim strumieniem olej, bez zmniejszania obrotów miksera. Następnym etapem jest wsypanie miski z mokrymi składnikami: marchewką, ananasem, możemy wszystko zmiksować na najmniejszych obrotach lub wymieszać łyżką. Jako ostatnia ląduje miska z mąką, którą podobnie jak wcześniej mieszamy mikserem bądź łyżką. Ciasto przekładamy do tortownicy tak aby po bokach było więcej ciasta niż pośrodku. Wkładamy do piekarnika i pieczemy około 40 minut, do tak zwanego suchego patyczka. Ciasto wyjmujemy i studzimy, z reguły przygotowuję je dzień wcześniej, nic się jednak nie stanie jeśli w momencie wykładania masy serowej ciasto będzie jeszcze ciepłe. Ciasto można też dodatkowo nasączyć likierem kokosowym.
Masa serowa: Piekarnik nagrzewamy do 175 stopni C. Do miski dajemy oba rodzaje serów: twarogowy i mascarpone oraz mąkę. Miksujemy na małych obrotach przez około 2 minuty, aż składniki się połączą. Delikatnie miksujemy, na małych obrotach i stopniowo dodajemy cukier, tak by nie napowietrzyć masy. Wbijamy po jednym jajku, po każdym miksujemy około 15 sekund,a następnie dorzucamy żółtka. Jako ostanie dodajemy śmietankę i wanilię. Tak przygotowaną masę wylewamy na upieczony spód. Wkładamy do piekarnika i pieczemy przez 15 minut w 175 stopniach C, po czym zmniejszamy temperaturę do 120 stopni C i pieczemy 110 minut. Po tym czasie wysuwamy sernik i na wierzchu rozprowadzamy przygotowany krem z serka i śmietany, wkładamy ponownie do piekarnika i pieczemy jeszcze 15 minut. Otwieramy delikatnie drzwiczki i po około15 minutach wyjmujemy sernik i całkowicie studzimy. Na koniec pozostaje nam tylko obkroić sernik nożem, zdjąć obręcz z tortownicy i wstawić na całą noc do lodówki. Dekorujemy plastrami ananasa i orzechami włoskimi. Nie zapomnijmy o nałożeniu kawałka dla siebie, bo zapewniam, że może zabraknąć...

Smacznego!!!!!






    wtorek, 28 października 2014

    Robaczywe czekoladowe babeczki

    Coraz częściej w przedszkolach, pojawia się nowy motyw przewodni zabaw dla dzieci- Halloween. Coraz więcej stoisk i przebrań z upiornymi maskami.Właściwie ciekawa jestem  czy i u nas pojawi się zwyczaj dzieci pukających do drzwi i  wykrzykujących "cukierek albo psikus!" Nie mam nic przeciwko, fajnie jeśli dzieci robią coś kreatywnego, a nie siedzą cały dzień przy komputerze. Sama chciałam z Emilką coś zrobić, ale plany planami, a życie i tak podsuwa inne rozwiązania. Imprezka Halloween nie wypali dlatego wymyślamy w tygodniu i tym oto sposobem mamy kolejną propozycję na ten upiorny wieczór. Bazą są muffiny, których użyłyśmy przy robieniu czekoladowej SOWY. Można zrobić połowę robaczywych, a z drugiej połowy Sowy. Emilka jak zobaczyła jedne obok drugich powiedziała:
    - No to teraz sowa zjada jobala!!!


    Robaczywe czekoladowe babeczki

    Składniki:
    Na 12 muffin

    Ciasto:

    * 1 i 1/2 szklanki mąki pszennej
    * 3/4 szklanki cukru
    * 1/3 szklanki kakao
    * 1 łyżeczka sody oczyszczonej
    * szczypta soli
    * 1/2 szklanki wody
    * 1/2 szklanki maślanki lub jogurtu naturalnego
    * 1/2 szklanki oliwy lub oleju
    * 1 łyżka rumu lub octu winnego
    * 12 kostek białej i gorzkiej czekolady

    Dodatkowo: 

    * opakowanie żelków w kształcie dżdżownic
    * pokruszone ciastka czekoladowe,
       mogą być herbatniki lub oreo


    Polewa:

    * 100 g gorzkiej czekolady
    * 2 łyżki masła


     



    Przygotowanie:

     Mąkę przesiewamy przez sitko, dodajemy pozostałe suche składniki i mieszamy. Robimy wgłębienie i wlewamy wodę, maślankę lub jogurt, olej oraz rum ( lub ocet winny). Wszystkie składniki delikatnie mieszamy. Formę na muffiny wykładamy papilotkami o średnicy 5 cm i do każdej dajemy po łyżce masy czekoladowej,  wbijamy w ciasto po kostce białej i gorzkiej czekolady, a na koniec przykrywamy kolejną łyżką masy. Wkładamy na 25 minut do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i możemy jeść od razu po wyciągnięciu, albo stworzyć  takie wspaniałe robaczywe babeczki.W kąpieli wodnej (tzn. do większego rondelka, wlewamy wodę, wkładamy metalową miseczkę lub mniejszy garnuszek) rozpuszczamy czekoladę z masłem i odstawiamy, aż troszkę zgęstnieje. Polewamy nią babeczki, a potem posypujemy pokruszonymi ciastkami i robimy dziurkę w którą wkładamy dżdżownicę, by wyglądała jak robal wychodzący spod ziemi.

    Smacznego!!!











    niedziela, 26 października 2014

    Czekoladowe babeczki SOWY


    Przepis może się przydać na zbliżające się Halloween. Dzieciaki będą zachwycone, zabawy co niemiara, a przy tym tyle radości. Bardzo lubimy takie pieczenie. W dodatku to są nasze najulubieńsze muffiny. Pracy przy nich tyle co nic, a zawsze można stworzyć z nich coś ciekawego. Inspirowałam się przepisem ze strony Moje wypieki. Zdjęcia niestety potrzebują światła, ale nim się zorganizowałyśmy i stworzyłyśmy te nocne ptaki zastał nas wieczór i wyszło jak wyszło... Niestety dzień Halloween w tym roku raczej nie wypali, bo praca wzywa, ale każdy dzień jest dobry, by się zabawić. Szkoda tylko, że coraz szybciej znika słońce, ale przecież to właśnie wtedy sowy wyruszają na łowy... Kto złapie sowę?

    Czekoladowe babeczki SOWY      

     Składniki:
    Na 12 muffin

    Ciasto:

    * 1 i 1/2 szklanki mąki pszennej
    * 3/4 szklanki cukru
    * 1/3 szklanki kakao
    * 1 łyżeczka sody oczyszczonej
    * szczypta soli
    * 1/2 szklanki wody
    * 1/2 szklanki maślanki lub jogurtu naturalnego
    * 1/2 szklanki oliwy lub oleju
    * 1 łyżka rumu lub octu winnego

    Dodatkowo: 

    * 24 ciastka oreo na oczy
    * 24 lentylki na źrenice
    * 12 kolorowych Tic Taców na dzioby

    Polewa:

    * 100 g gorzkiej czekolady
    * 2 łyżki masła


    Przygotowanie:

     Mąkę przesiewamy przez sitko, dodajemy pozostałe suche składniki i mieszamy. Robimy wgłębienie i wlewamy wodę, maślankę lub jogurt, olej oraz rum ( lub ocet winny). Wszystkie składniki delikatnie mieszamy. Formę na muffiny wykładamy papilotkami o średnicy 5 cm i do każdej dajemy po łyżce masy czekoladowej,  wbijamy w ciasto po kostce białej i gorzkiej czekolady, a na koniec przykrywamy kolejną łyżką masy. Wkładamy na 25 minut do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i możemy jeść od razu po wyciągnięciu, albo stworzyć  takie wspaniałe sowy. Po wystudzeniu odcinamy wierzchołki babeczek, tak by były płaskie.  W kąpieli wodnej rozpuszczamy czekoladę z masłem i odstawiamy, aż troszkę zgęstnieje. W międzyczasie rozdzielamy ciasteczka, można delikatnie kręcić, albo  oddzielać szerokim nożem- w ten sposób biały krem świetnie odchodzi od czekoladowego ciasteczka. Część, która jest bez kremu dzielimy na pół, będą powiekami. Gdy polewa czekoladowa już trochę zgęstnieje nakładamy ją na babeczki, a na nią przyklejamy dwa ciasteczka z białym kremem, tak by od góry zostało trochę miejsca na powieki (czyli przepołowione ciasteczko). Za źrenice posłużą lentynki(dałam takie dołączone do jogurtu), nie trzeba dawać polewy, by przykleić, wystarczy delikatnie wcisnąć w biały krem (uwaga aby ciastko nie pękło). Nos robimy z kolorowych Tic Taców. Potem patrzymy, bo aż żal zjeść :P



     



     











    piątek, 24 października 2014

    Zupa krem z kalafiora z opieńkami

    Ten krem deptał  mi po piętach od jakiegoś czasu, ale zawsze coś innego miałam do zrobienia. Dziś w końcu nadeszła mobilizacja. Zawsze robiłam go z kurkami, albo podpieczonym kurczakiem, cóż te pierwsze nagle zniknęły z półki, a nie byłam aż tak zdeterminowana, by poszukiwać ich do skutku. Rodzice za to przywieźli sporo opieniek i nawet spasowały :). Wybierając kalafior, najlepiej wziąć taki z dużą ilością liści, bo chronią one różyczki przed uszkodzeniami. Poza tym brązowe zabarwienia są oznaką starości i dlatego najlepsze są kalafiory o kremowym i jednolitym zabarwieniu. Można przygotować go na różne sposoby, choć najczęściej połowę i tak zjadam na surowo. Postaram się podrzucić jeszcze kilka fajnych pomysłów, bo obecna cena kalafiora zachęca do próbowania różnych kombinacji.
    Zupa dyniowa jest numerem jeden na moim blogu, ale jak do stwierdziły moje siostry krem z kalafiora będzie "deptał jej po piętach". Zobaczymy czy zyska też tylu zwolenników. Niemniej jednak moje serce już podbił. Siostra podpowiedziała mi też, że lepiej ser pokroić w niewielkie kosteczki, bo lepiej roztapia się niż ten starty, z którego tworzy się zbita kulka. Dlatego następnym razem, będę wrzucać kosteczki zobaczymy, ocenimy :)

    Zupa krem z kalafiora z opieńkami
    (dla 4 osób)

    Składniki:

    * 1 duży kalafior (około 800g)
    * 2 litry bulionu drobiowego lub warzywnego
    * 2 ziemniaki
    * 1 cebula
    * 1 por (biała część)
    * 3 ząbki czosnku
    * 1 pietruszka
    * 1 łyżka oliwy
    * 1 łyżka masła
    * 1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej
    * 300 ml śmietanki 30% (lub 3/4 szklanki mleka)
    * szczypta ostrej papryki
    * łyżeczka musztardy
    * sól
    * pieprz

    Dodatkowo:
     
    * 50 g startego twardego, żółtego sera
    * 150 g podsmażonych (na niewielkiej ilości masła) opieniek lub      kurek  z dodatkiem rozmarynu doprawionych solą i pieprzem
    lub
    * 2 garści startego parmezanu
    * 4 łyżki kwaśnej śmietany 18%
    * szczypta koperku lub szczypiorku

    Grzanki:

    * bagietka
    * 2 łyżki masła
    * 2 ząbki czosnku
    * odrobina posiekanej natki pietruszki i tymianku


    Przygotowanie:

     Do garnka z bulionem dodajemy umytego i podzielonego na różyczki kalafiora i stawiamy na średnim ogniu. W tym czasie na patelni rozgrzewamy olej wraz z masłem i dodajemy pokrojone w kostkę warzywa: cebulę, białą część pora. pietruszkę i ziemniaki, a na koniec przeciśnięty przez praskę czosnek. Całość podsmażamy około 7 minut, tak, aby wszystko się delikatnie zrumieniło. Następnie dodajemy do bulionu i gotujemy około 30 minut, aż kalafior i ziemniaki będą miękkie. Wówczas dodajemy śmietankę 30% zagotowujemy. Na koniec dodajemy: musztardę, gałkę muszkatołową, sól, pieprz i szczyptę ostrej papryki lub chili całość miksujemy. Wlewamy do miseczki lub talerza posypujemy startym lub pokrojonym w kostkę serem i podsmażonymi grzybami lub w drugim przypadku posypujemy parmezanem i dekorujemy kleksem śmietany 18% posypujemy szczypiorkiem albo koperkiem.
    Grzanki: Bagietkę kroimy na kromki. Masło mieszamy z przeciśniętym czosnkiem, posiekaną pietruszką i tymiankiem, w razie potrzeby doprawiamy solą. Kromki smarujemy masłem i podpiekamy w piekarniku.

    Do zupy pasuje też białe, lekko słodkie, schłodzone wino.

    Smacznego!!!




    wtorek, 14 października 2014

    Figi otulone szynką parmeńską

      Jak co roku żałuję, że tak krótko można się nimi cieszyć i, że nie są tak dojrzałe i słodkie jak w Chorwacji czy we Włoszech. Ten smak sprawia, że marzę o powrocie. Choć w tym roku nie mamy co narzekać na pogodę, wysoka temperatura, piękne słońce, przydałby się jeszcze  urlop.
      Wróciłam po pracy i postanowiłam spróbować czegoś nowego, a zarazem lekkiego, bo wieczór raczej nie sprzyja jedzeniu tłustych potraw. Już w zeszłym roku planowałam przetestować takie połączenie smaków, ale nim się zdecydowałam figi zniknęły ze sklepowych półek. W tym roku się udało i powiem, że pyszne było to doświadczenie. Żałuję tylko, że nie miałam rukoli pod ręką. To byłby idealny dodatek do figi, zwykła sałata też dała radę, ale mogło być jeszcze smaczniej. Lubię perfekcję i uczucie zadowolenia jakie pojawia się podczas jedzenia. Świetnie pasują z lampką czerwonego wina, bagietką i nastrojową muzyką. W dodatku przygotowanie takiej kolacyjki nie wymaga ani szczególnych zdolności, ani też nie zajmuje zbyt wiele czasu.

    Figi otulone szynką parmeńską  

    (2 porcje)


    Składniki:

    * 2 figi
    * 4 plasterki szynki parmeńskiej
    * 4 łyżeczki serka koziego kremowego
    * odrobina rozmarynu
    * 2 posiekane orzechy  włoskie
       lub łyżka orzeszków pinii
      
    Sos do polania:


    * 1 łyżka miodu
    * 1 łyżka oliwy
    * 1 łyżka cytryny
    * sól, świeżo zmielony pieprz
    oraz
    * ocet balsamiczny
    * bagietka

    Przygotowanie:

    Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni C. Figi myjemy nacinamy nożem na krzyż, uważając przy tym by nie przeciąć do końca, najlepiej tak trochą za połowę. Ściskamy delikatnie od dołu i figa fajnie się otworzy,będzie wyglądała jak kwiat. Następnie wypełniamy serkiem  kozim wymieszanym z rozmarynem, owijamy plasterkami szynki złożonymi na pół, posypujemy orzechami włoskimi i skrapiamy delikatnie sosem miodowo - cytrynowym oraz octem balsamicznym. Wkładamy do kokilki wysmarowanej masłem i zapiekamy przez 15 minut. Do miseczki dajemy garść rukoli polewamy sosikiem, a na wierzchu układamy upieczoną figę. Nalewamy kieliszek czerwonego wina, a najlepiej dwa i zaczynamy przyjemny wieczór...

    Smacznego!!!






    poniedziałek, 13 października 2014

    Bułeczki z kurczakiem

    Pewniak, którego moje wybredne dziecię na pewno nie odmówi. Podjadała, już podczas smażenia, kawałki kurczaka znikały nie wiadomo jak i kiedy, a oczywiście za każdym razem winę ponosiła kotka. Wspaniałe chwile, gdy z miseczki znikał kolejny kawałek kurczaka, a ja widziałam tylko lądujące w ustach paluszki
    - Emilia!!!
    - No co? Ja tylko oblizuję paluszki, a w dodatku chyba zapomniałaś, że wesele cioci Kamy już było...
    Jak zwykle w takich momentach nie mogę powstrzymać śmiechu. Zawsze ma gotową odpowiedź i choć rzeczywiście przed weselem starałyśmy się trzymać formę, tak niestety po nadeszła rozpusta. Tylko niech mi ktoś zdradzi tajemnicę jak to zrobić, by odmówić sobie zjedzenia tych bułeczek? Ja nie potrafię, a gdy już zaczyna działać wyobraźnia ciężko mi się skupić na czymś innym. Nie przyznam się ile zjadłam, ale został mi drobny zapas na następny dzień. Sprawdzą się idealnie jako przekąska na imprezę lub drugie śniadanie do pracy, albo podczas dłuższego spaceru, czy wycieczki.  Farsz można dowolnie modyfikować zamiast pieczarek dać kurki, zamiast czarnych - zielone oliwki, dołożyć paprykę, kukurydzę,cukinię, bakłażana. Ile osób tyle pomysłów i zadowolonych twarzy :D

    Bułeczki z kurczakiem     
    (12 sztuk)                               


    Ciasto:

    * 2 dag świeżych drożdży lub 7 g suszonych
    * 50 dag mąki pszennej
    * 4 łyżki oliwy z oliwek
    * 250 ml letniej wody
    * 1 łyżeczka soli

    Farsz:

    * 2 małe piersi z kurczaka
    * przyprawa gyros
    * 10 pieczarek
    * 2 średnie cebule
    * 2 ząbki czosnku
    * kilka czarnych oliwek
    * sól, świeżo zmielony pieprz
    * 1 łyżka keczupu
    * 250 g sera mozzarella ( używałam gotowego startego,
       może być też jakikolwiek inny ser np. żółty)
    * 1 rozbełtane jajko do posmarowania
    * zioła prowansalskie, czarnuszka, sezam lub świeżo
       zmielony pieprz do posypania
      
    Przygotowanie:

    Ciasto: Drożdże rozdrabniamy, mieszamy z letnią wodą, aż do rozpuszczenia, przykrywamy ściereczką i odstawiamy na 15 min w ciepłe miejsce (jeśli używamy suchych wsypujemy je bezpośrednio do przesianej mąki lub zalewamy ciepłą wodą, przykrywamy ściereczką i odstawiamy na 15 minut). Następnie przesiewamy mąkę do szklanej miski (czytałam, że do drożdży nie należy używać ani metalowej miski, ani łyżki), dodajemy sól, oliwę, a następnie wlewamy rozpuszczone drożdże i zagniatamy ciasto. Wyrabiamy przez około 10 minut aż ciasto nie będzie się kleiło do rąk, będzie gładkie, miękkie i elastyczne. Jeśli będzie zbyt twarde dodajemy jeszcze trochę letniej wody. Ciasto przykrywamy ściereczką, odstawiamy w ciepłe miejsce, do podwojenia objętości, minimum na 1 godzinę.
    Farsz: Pierś kurczaka kroimy w kosteczkę, sypiemy przyprawę gyros, dajemy łyżkę oliwy i całość mieszamy, odstawiamy na chwilę, żeby się przegryzło, i smażymy na złoto. Cebulę kroimy w kostkę, wrzucamy na patelnię na której smażył się kurczak, gdy się już ładnie zrumieni dodajemy przeciśnięty czosnek, podpiekamy chwileczkę, aż poczujemy zapach czosnku, wówczas dodajemy pieczarki, następnie delikatnie solimy i pieprzymy Dobrze, żeby na patelni nie było zbyt wiele oleju, bo pieczarki puszczają trochę wody i zamiast podsmażać będzie się to dusić. Na koniec dodajemy pokrojone w plasterki czarne oliwki, mieszamy i po chwili zdejmujemy z ognia . Podsmażone pieczarki dodajemy do kurczaka, całość mieszamy i dokładamy łyżkę keczupu. Farsz mamy gotowy. Bierzemy ciasto, które podwoiło swoją objętość, zaciskamy pięść i uderzamy, uchodzi całe powietrze. Wyciągamy ciasto na stolnicę, dzielimy na 2 części, a następnie  wałkujemy i każdą dzielimy na 6 części, na środku każdej układamy farsz około 1 łyżkę farszu. Dokładnie łączymy brzegi i zbieramy wszystko jakby w sakiewkę, tak by powstały bułeczki. Bułeczki układamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia i odstawiamy w ciepłe miejsce na 20 minut (jeśli nie mamy czasu to nic się nie stanie, gdy włożymy od razu do piekarnika). Piekarnik nagrzewamy do 200 stopni. Przed włożeniem do piekarnika bułeczki smarujemy jajkiem i posypujemy: świeżo zmielonym pieprzem, ziołami prowansalskimi, czarnuszką lub sezamem. Wkładamy do piekarnika i pieczemy około 15- 20 minut, aż będą zarumienione. Podajemy z ulubionym sosem, u mnie czosnkowym, ale może być ziołowy, pomidorowy, keczup...

    Smacznego!!!


    czwartek, 9 października 2014

    Kurki zapiekane w kokilkach

     Ciężko ostatnio z moim czasem, ciągle w biegu, ciągle w rozjazdach, a w dodatku myślami z dala od jedzenia. To chyba główna przyczyna mojej nieobecności. Zbliża się weekend, dlatego proponuję bardzo ciekawe śniadanko, coś zamiast tradycyjnej "jajówy" czy jeszcze częściej spotykanych kanapek. Kokilki warto posiadać w swojej kuchni, bo przydają się w wielu sytuacjach. Osobiście miałam ich co najmniej kilka, a jak szukałam do przygotowania kurek okazało się, że została mi tylko jedna mniejsza, pozostałe są duże. Tak się dzieje, gdy idę w gości i niosę naczynie wraz z wypełnieniem, ale nie mam tego złego, przynajmniej mam pretekst by kupić w kolorze:).
      Co najważniejsze, wszystko możemy przygotować dzień wcześniej, a rano tylko wrzucić  do kokilek i gotowe! :)

    Kurki zapiekane w kokilkach


    Składniki: (2 porcje)

    * 2 średnie jajka
    * 4 plastry szynki parmeńskiej
    * 100 g kurek
    * mała cebula
    * 2 ząbki czosnku
    * 1 łyżeczka masła
    * 1  łyżeczka oleju
    * 2 łyżki śmietanki kremówki 30%
    * 2 plastry o grubości 1,5 cm sera z niebieską pleśnią
       (gorgonzola, lazur)
    * szczypta gałki muszkatołowej
    * szczypta rozmarynu i tymianku
    * sól, świeżo zmielony pieprz
    * opcjonalnie 1 posiekanych orzechów włoskich

    Przygotowanie:

    Zaczynamy od umycia i osuszenia kurek, następnie jeśli mamy większe okazy kroimy je na pół, albo na cztery części.Piekarnik nagrzewamy do 190 stopni. Na patelnię dajemy masło wraz z oliwą i podsmażmy pokrojoną w kostkę cebulę, jak zacznie nabierać złotego koloru dodajemy przeciśnięty przez praskę czosnek i przyprawiamy solą i pieprzem. Po około dwóch minutach (tak by czosnek dał o sobie znać zapachem, a zarazem, by się nie przypalił) dodajemy kurki i podsmażamy około 10 minut, gdy puszczą soki dodajemy przyprawy, śmietankę, mieszamy. Jeśli używamy orzechów wrzucamy je na rozgrzaną, suchą patelnię, chwilkę podpiekamy i dodajemy do kurek. Na koniec dodajemy pokrojony w kostkę ser z niebieską pleśnią (gorgonzola, lazur). Całość mieszamy i zdejmujemy z ognia. Kokilki smarujemy masłem, wykładamy szynką parmeńską tworząc obręcz. Do środka każdej kokilki dajemy 4 łyżki kurek z jednej strony robimy delikatne wgłębienie, by można było wbić jajko, które następnie posypujemy solą i świeżo zmielonym pieprzem. Do naczynia żaroodpornego wlewamy wrzącą wodę tak by sięgała do połowy wysokości kokilek, wstawiamy do piekarnika i pieczemy 10-12 minut (w zależności od tego jak bardzo chcemy mieć ścięte żółtko). Podajemy od razu z dodatkiem ciemnego pieczywa z rukolą, pomidorkiem i plasterkami czarnych oliwek lub podpieczonej bagietki z masłem czosnkowym i serem.

    Smacznego!!!

















    piątek, 26 września 2014

    Kruche ciasteczka z marcepanem

      Wpis już bardzo jesienny, dlatego postanowiłam przemycić troszkę fotek Emilki, w dodatku jeszcze zeszłorocznych. Niestety aparat został we Wrocławiu i mam chwilowe zawieszenie. Mam za swoje, nie chciało mi się po niego wrócić to teraz grzebię w archiwum w poszukiwaniu zdjęć. Nie sądziłam, że aż tak zatęsknię za aparatem, bez niego nawet nie chciało mi się nic specjalnego gotować, ahhh... W ten sposób trafiłam na zeszłoroczne, jesienne zdjęcia Emilki. Bardzo lubię ją w takim wydaniu, mimo to w szafce ma więcej sukienek niż spodni. Tym razem było sportowo, elegancko i bardzo zabawnie. Do chłopięcej stylówy udało się przemycić trochę dziewczęcych elementów. Dość często zdarza mi się kupić męski t-shirt, z reguły mają fajny nadruk, dlatego nie mam oporów przed kupnem chłopięcych ubrań dla Emilki. Marynarka, plecak i buty w auta są z działu chłopięcego, ale bluzka już ma kokardkę, a do marynarki doczepiłam przypinki z postaciami z bajki Dzwoneczek. Byłam zadowolona, Emilka też, inaczej pewnie nie wyszłaby z domu. Nie wpadłam jednek na to, że dzieci w przedszkolu szybko uświadomią moje dziecię. Koleżanki powiedziały jej, że ma buty dla chłopaków, bo dziewczynki noszą ubrania w księżniczki...brrr.
       Zaczęłam od wytłumaczenia jej, że to nie jest nic złego, że ma takie buty jak chłopcy, każdy z nas ma wybór i nosi to co mu się podoba i w czym czuje się wygodnie. Są dni kiedy może wyglądać jak Księżniczka, ale czasem może ubrać coś innego. Dla mnie to nie ma znaczenia, myślę, że prędzej facet speszyłby się jakby zobaczył mnie w takiej samej bluzce jak jego, ale  ja jestem dorosła, a dzieci bywają bezwzględne. Dlatego też uznałam, że nie będę nalegać i poczekam, aż sama zdecyduje. Rankiem w trakcie mycia zębów usłyszałam
    - Mamusiu ubiorę dziś do przedszkola auta
    - Jak to? Przecież mówiłaś, że to buty dla chłopców i koleżanki z grupy się z Ciebie śmieją
    - Ale mamusiu ja lubię moje buty, a dziewczyny się nie znają!
    - Brawo!!! Piąteczka!!!
     W tym momencie byłam tak dumna z Emilki, a zarazem tak zaskoczona jej podejściem do tematu, że długo nie mogłam uwierzyć w jej słowa. Byłam przekonana, że nigdy więcej nie założy tych butów, a już na pewno do przedszkola. Skąd taka dojrzałość w tak małej istotce? Coś czuję, że zaskoczy mnie jeszcze nie raz... Pokażę jej ten post jak będzie marudziła przy wyborze ubrań, niech widzi jaką była dojrzałą 4-latką :D
    W tym roku na placu zabaw usłyszałam
    - Mamusiu ta dziewczynka ma takie same buty jak ja :) !!!
    - Bo to są super buty!!! Szkoda tylko, że już za małe :(
     Na pocieszenie powycinałyśmy i postemplowałyśmy ciasteczka, a na koniec z ciepłym kakaem zasiadłyśmy przed telewizorem :) To jest chyba jedyny plus jesieni, długie wieczory, podczas których można tworzyć różne rzeczy, a czasem po prostu owinąć się grubym swetrem, włączyć telewizor, albo zwyczajnie przeczytać jakąś bajkę...

    Kruche ciasteczka z marcepanem    


    Składniki:

    * 150 g masła
    * 50 g cukru
    * 16 g cukruwaniliowego
    * 100 g marcepanu
    * 250 g mąki tortowej
    * 1 żółtko



    Przygotowanie:

    Do miski dajemy masło cukier i cukier waniliowy, wszystko miksujemy na gładką masę. Następnie dodajemy pokruszony marcepan i mąkę i ponownie całość miksujemy, a następnie wyrabiamy gładkie i elastyczne ciasto. Wkładamy na 1 godzinę do lodówki.Piekarnik nagrzewamy do 170 stopni C. Wyjmujemy i rozwałkowujemy ciasto,  w moim przypadku lepiej jak było rozwałkowane na około 6 mm, ponieważ cieńsze nie chciały odchodzić od stempelka. Nie pracowałam z innymi stempelkami, może nie jest potrzebna aż taka grubość, dlatego najlepiej sprawdzić samemu. Do wycinania foremką wystarczą 3-4 mm grubości. Ciasteczka układamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia, wkładamy do piekarnika i pieczemy 12-15 minut, powinny się ładnie zarumienić. Wyjmujemy i studzimy. Można też roztopić czekoladę i jedną stronę ciasteczek zanurzyć w kąpieli. Są bardzo dobre, na jesienne wieczory z książką, znikają i nikt nie wie kiedy :)

    Smacznego!!!